Wrocławska prokuratura skierowała we wtorek do sądu akt oskarżenia przeciw pilotowi wycieczki na Kretę, 26-letniemu Piotrowi P. Zarzuca mu narażenie rodzeństwa Danuty i Marka S. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne doprowadzenie do śmierci.
Pięć lat temu rodzeństwo z Wrocławia, Danuta i Marek, wybrało się na dwutygodniowe wakacje na Kretę. W czasie urlopu postanowili skorzystać z wycieczki fakultatywnej. Wybrali się do Wąwozu Samaria, często uczęszczanego szlaku w zachodniej Grecji. Przewodnikiem wycieczki był pracownik biura podróży Ecco Holiday, Piotr P.
- Pilot przeliczył turystów tylko przed wejściem do autokaru. Potem, kiedy przy wąwozie musieli kupić bilet wstępu, ani kiedy byli już na terenie parku, ani podczas postoi nie sprawdził, czy kogoś brakuje - mówi Małgorzata Klaus, rzecznik prokuratury okręgowej we Wrocławiu.
Zgłosili zaginięcie po 2 dniach
Piotr P. zorientował się, że brakuje dwóch osób dopiero po siedmiu godzinach od momentu, kiedy turyści wyszli z autokaru.
- Wieczorem tego samego dnia straż wąwozu przeszukała teren. Nikogo jednak nie znaleźli - mówi Klaus.
Dopiero po dwóch dniach organizator oficjalnie zgłosił policji zaginięcie polskiego rodzeństwa. Policja, straż pożarna, wojska lądowe i ochotnicy zaczęli szukać Danuty i Marka w rejonach parku narodowego. Akcja nie przyniosła rezultatu.
- Po pięciu dniach od zaginięcia, na komisariat policji zgłosił się turysta. Powiedział, że w okolicach Wąwozu Tripitis, w trudno dostępnym miejscu, zauważył wycieńczonego mężczyznę - mówi Klaus.
Na miejsce ruszyła grupa ratownicza. Po wielogodzinnym i trudnym marszu dotarli nad ranem na miejsce. Marek S. już nie żył. Ratownicy zaczęli przeszukiwać okolicę. W dole urwiska na głębokości około 30 metrów znaleźli ciało Danuty. Obok niej leżał aparat fotograficzny.
- Analiza wywołanych zdjęć, zrobionych w trakcie wycieczki wykazała, że Danuta i Marek nie weszli do Wąwozu Samaria, lecz podążyli innym szlakiem na zewnątrz od Parku Narodowego Samaria - mówi Klaus.
Pilot się przyznał
Prokuratura zarzuca Piotrowi P, wprowadził w błąd służby ratunkowe mówiąc, że rodzeństwo na pewno było w wąwozie oraz, że przed wejściem przeliczył uczestników.
- Przez to, w połączeniu z opóźnieniem w oficjalnym doniesieniem o zaginięciu stracono dwa cenne dni. Przez to Danuta i Marek, w wyniku odwodnienia, zmęczenia oraz doniesionych ran, zmarli - mówi Klaus.
Pilot przyznał się do postawionego mu zarzutu narażenia rodzeństwa na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Wycieczka, w której brali udział Danuta i Marek, była drugą oprowadzaną przez niego samodzielnie wycieczką.
Autor: bieru/par/k / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24