3... 2... 1... i ruszył. Po dwóch latach intensywnych przygotowań i codziennym wstawaniu o 4 nad ranem Daniel Milewicz, maratończyk wystartował w najważniejszym biegu swojego życia. Biegu, w którym powalczy o lepszy los dla niepełnosprawnych dzieci z przedszkola w Bolesławcu.
– Tym szalonym maratonem spełnię marzenie swoje i tych dzieci – wyznaje Daniel Milewicz, o którym pisaliśmy kilka dni temu. - Pierwszy przystanek mam za 10 kilometrów, aby chwilę zregenerować organizm. Dzisiejszy odcinek zakończę po 8 godzinach w Kożuchowie, a jutro rano znów ruszam w trasę – zdradza Milewicz tuż przed startem.
O 7:30 w Bolesławcu pożegnała go rodzina, zgromadzony tłum mieszkańców oraz władze miasta, które nie kryją dumy.
– Każdy dzień będzie mnie kosztował utratę nawet 5000 kalorii – przyznaje maratończyk. – Ale mam nadzieję, że zyskam dużo więcej i zgromadzę środki na nowy sprzęt dla dzieci – dodaje.
"Kryzys przyjdzie za 3 dni"
Daniel l Milewicz przyznaje, że ten bieg nie jest korzystny dla jego zdrowia. Oprócz ogromnego dystansu kluczowym elementem jest czas, w jakim maratończyk chce pokonać całą trasę Bolesławiec- Świnoujście.
– 444 km w 7 dni daje nam ok. 65 kilometrów dziennie- przelicza Milewicz. – Najgorzej będzie za 3 dni - mięśnie zaczną odmawiać mi posłuszeństwa i zacznę nienawidzić tego biegu – śmieje się.
To jednak nie przeraża maratończyka. Obaw o kondycję pana Daniela nie ma także jego żona.
– Martwię się jedynie o jego bezpieczeństwo, bo będzie biegł bardzo ruchliwymi trasami, na których łatwo o wypadek – wyznaje Katarzyna Milewska.
Autor: olej/balu/ec/k / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne