Sześć miesięcy więzienia, 2,5 tys. zł grzywny i zakaz posiadania zwierząt - mężczyzna oskarżony o skatowanie psa Alka za butelkę wódki usłyszał właśnie wyrok. - To sukces. Może ktoś następnym razem pięć razy się zastanowi, zanim podniesie rękę na zwierzę - komentują inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, którzy uratowali Alka.
Swój finał w sądzie znalazła w końcu sprawa skatowanego psa Alka. - Winny jest i mężczyzna, który skatował zwierzę, i właścicielka psa, która mu to zleciła - powiedziała Justyna Gawin-Kwiatek z sądu rejonowego w Świdnicy.
Wyrok? Oboje muszą teraz wpłacić po 2,5 tys. zł na poczet Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które psa uratowało. - Mężczyzna przyznał się do winy. Został ukarany karą 6 miesięcy więzienia. Kobieta cały czas utrzymywała, że jest niewinna. Ona trafi za kraty na 4 miesiące - mówi Gawin-Kwiatek. Oboje dostali też 5-letni zakaz posiadania zwierząt. Wyrok nie jest prawomocny.
- Dla nas taki wyrok to sukces, ponieważ to pierwszy wyrok w ogóle od początku naszej działalności. Co do wysokości kary, to też - cieszymy się, że w ogóle jest jakakolwiek i że nie jest w zawieszeniu - komentuje Mateusz Czmiel, rzecznik TOZ we Wrocławiu. - Być może inne sądy wezmą przykład i jeśli takie wyroki zaczną się pojawiać, może ktoś następnym razem pięć razy pomyśli, zanim podniesie rękę na jakiekolwiek zwierzę - dodaje.
Śmierć zamiast karmy
Zmaltretowanego psa inspektorzy wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami znaleźli porzuconego w worku na ziemniaki pod koniec lutego. Leżał przy drodze we wsi Buków koło Świdnicy. - Ledwo żył - mówili wtedy inspektorzy, pokazując drastyczne zdjęcia. Z rozciętym okiem i ranami na całym ciele pies trafił wtedy pod opiekę weterynarzy.
W trakcie poszukiwań sprawcy okazało się, że jeden z mieszkańców wioski miał obiecać właścicielce Alka, że zabije psa za butelkę wódki. Kobieta, według inspektorów TOZ, nie miała pieniędzy na karmę dla psa.
- Prawdopodobnie poprosiła o pomoc jednego z mieszkańców Bukowa, który za butelkę wódki lub wina robił już wcześniej podobne rzeczy. Kiedyś był podejrzewany m.in. o poćwiartowanie jednego z psów mieszkających we wsi - informował wtedy Mateusz Czmiel, rzecznik TOZ we Wrocławiu.
Zdrowy, ale pamięta
Alek doszedł już do siebie, ale przez to, czego doświadczył, nie widzi na jedno oko. Jak opisują inspektorzy TOZ, stał się ostrożny i nie lubi obcych, ale nie zachowuje się wobec nich agresywnie. Wciąż czeka na nowy dom. Na razie mieszka w domu tymczasowym u jednego z inspektorów TOZ.
Poruszyła Was historia Alka? A może wiecie o innych przypadkach znęcania się nad zwierzętami? Czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: bieru/iga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami