Wszedł do salonu gier. Miał kanister z benzyną i zapalniczkę. Zażądał zwrotu pieniędzy i telefonów. Gdy spotkał się z odmową wylał ciecz i doprowadził do wybuchu. Efekt? Cztery poparzone osoby, dwie z nich później zmarły. Piotr G. został skazany na dożywocie. Od wyroku się odwołał.
W środę Sąd Apelacyjny we Wrocławiu ogłosił wyrok w sprawie Piotra G., oskarżonego o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Sąd nie uwzględnił wniosków obrony o uchylenie kary dożywocia i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Tym samym utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.
- Apelacja obrońcy oskarżonego była niezasadna. Ustalenia sądu pierwszej instancji były trafne. Oskarżony miał bezpośredni zamiar zabić. Jedyną odpowiednią karą, tak jak słusznie orzekł sąd okręgowy, jest dożywotnia kara pozbawienia wolności - uzasadniał sędzia Cezariusz Baćkowski.
Podczas ogłaszania wyroku oskarżonego nie było na sali rozpraw. Jego obrońca zapowiada kasację, bo jak twierdzi podczas procesu doszło do błędów. - Kara wchodzi w grę, gdy rzetelnie zostanie ustalony prawidłowy stan faktyczny. Dopóki nie została rozstrzygnięta kwestia udziału osób trzecich, o których mówił oskarżony, to ciężko powiedzieć, czy kara odzwierciedla działania oskarżonego - komentował mecenas Jan Kliszkowski. I dodał: - Moim zdaniem wyrok jest przedwczesny.
Innego zdania jest matka jednej z ofiar Piotra G. - Wyrok jest taki, jak być powinien. W Polsce nie ma innej kary, nie ma wyższej od tej. Jednak nawet gdyby była kara śmierci, to nie zwróci to życia mojemu dziecku - powiedziała pani Katarzyna.
"Jeden biegał, drugi leżał, obaj płonęli"
Do salonu gier w Zgorzelcu Piotr G. wszedł o poranku 13 kwietnia 2015 roku. Bywał tu wcześniej, ale feralnego dnia był wyposażony w plastikowy kanister z benzyną. Według prokuratorów mężczyzna zażądał zwrotu pieniędzy i dwóch telefonów. Gdy mu odmówiono oblał przebywających w środku mężczyzn benzyną, odpalił zapalniczkę i doprowadził do wybuchu. Płonący mężczyźni wybiegli na ulicę. Świadkowie relacjonowali: "Jeden biegał, drugi leżał, obaj płonęli". Ranni trafili do szpitali. Nie udało im się jednak pomóc. Zmarli kilka dni po pożarze.
W pożarze poszkodowany został także podpalacz i mężczyzna, który próbował pomóc poparzonym.
Dożywocie za dwa zabójstwa
Piotr G. został przebadany przez biegłych. Ci stwierdzili, że w chwili zdarzenia 30-latek był poczytalny. Mężczyzna miał twierdzić, że stał się kozłem ofiarnym. Do winy się nie przyznał. Został oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem.
W kwietniu 2017 roku G., przez Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze, został skazany na dożywocie. Sąd orzekł też, że o możliwość ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie mężczyzna będzie mógł ubiegać się dopiero po odsiadce 35 lat kary. Wyrok nie był prawomocny.
Obrona chciała uchylenia wyroku, prokuratura jego utrzymania
Od rozstrzygnięcia sądu pierwszej instancji odwołał się obrońca Piotra G. We wtorek podczas mowy końcowej obrońca G. mówił: "Zamiar sprawcy jest niejasny. Sprawa powinna wrócić do pierwszej instancji celem ponownego rozpatrzenia". Zdaniem mecenasa oskarżony nie chciał zabić. Dowodzić tego ma to, że G. pstryknął trzy razy zapalniczką, a to doprowadziło do wybuchu. Gdyby chciał zabić, zdaniem jego obrońcy, to benzynę podpaliłby raz, a porządnie. Poza tym mecenas przypomniał, że skoro motywem były między innymi pieniądze, to łatwiej odzyskać je od żyjących osób.
Zdaniem oskarżyciela publicznego do odwołania się nie ma żadnych przesłanek. Dlatego prokurator wniósł o podtrzymanie wyroku sądu pierwszej instancji. O to samo zawnioskował pełnomocnik posiłkowy.
Podczas mowy końcowej głos zabrał również oskarżony. Przyznał, że doszło do eksplozji i że jest mu z tego powodu przykro. - Przepraszam te rodziny i współczuję im - stwierdził G., który podkreślał, że oskarżyciel nie chce dojść do prawdy. Zawnioskował o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
Do zdarzenia doszło w Zgorzelcu:
Autor: tam, gab/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław