Wrocław, Rybnik, Nysa, Łódź, Koszalin. Od gór po morze właściciele klubów tanecznych oficjalnie otworzyli swoje lokale dla imprezowiczów. Ustawiały się długie kolejki, a liczba gości wewnątrz klubów liczona była w setkach. Interweniowała policja.
W sobotę pisaliśmy o klubie Face 2 Face w Rybniku, który po blisko roku od zamknięcia, zorganizował pierwszy imprezowy weekend. Przez dwie noce bawiło się tam kilkaset osób. Przed lokalem jak i wewnątrz gromadziły się tłumy głodne tańca. Kilkukrotnie interweniowała policja, tylko pierwszego dnia spisano prawie 140 osób. Imprezy nie były jednak przerywane.
Rzeczniczka rybnickiej policji zapowiedziała, że dokumentacja z interwencji zostanie przekazana do prokuratury i sanepidu, o czym zostali poinformowani właściciele klubu. Marcin Koza i jego żona Sandra Koza-Konieczny przyznali, że brak wsparcia od państwa postawił ich przed wyborem - albo otwarcie, albo bankructwo. Małżeństwo zapewniało, że na imprezach będą przestrzegane zasady reżimu sanitarnego, choć jak widać na zamieszczonych w sieci nagraniach z wewnątrz lokalu, wiele osób nie nosiło maseczek i nie zachowywało dystansu.
- Zainteresowanie przerosło nasze możliwości. Wiele osób, które chciało się tutaj pojawić, niestety nie mogło tego zrobić, ponieważ limit gości został osiągnięty bardzo wcześnie. Później temat wejścia był tak zwany rotacyjny - mówi właściciel Face 2 Face, Marcin Koza.
"Chcemy się czuć wolni"
Rybnik to nie jest jedyne miasto, w którym minione noce upłynęły pod znakiem clubbingu. Pomimo wydanych zakazów, na popularnym Pasażu Niepolda, będącym wrocławskim zagłębiem nocnych rozrywek, otworzyły się dwa kluby. Na miejscu byli nasi dziennikarze, którzy nagrali spore grupy osób stojące przed lokalami. Należy domniemywać, że w środku klubów mogło być ich znacznie więcej.
- Wszyscy chcemy się czuć wolni - deklarowała przed naszą kamerą jedna z kobiet.
Nad niezakłóconym przebiegiem zabawy czuwali członkowie stowarzyszenia WIR Masz Głos, będącego inicjatorem akcji #otwieraMY. Ubrani w charakterystyczne żółte, odblaskowe kamizelki, wspierali przedsiębiorców.
- Udzielamy pomocy, takiego wsparcia osobowego, merytorycznego i prawnego w przypadku kontroli policji, czy sanepidu - mówi jeden z działaczy stowarzyszenia.
Dariusz Rajski z biura prasowego wrocławskiej policji potwierdza, że funkcjonariusze "kontrolowali lokale we Wrocławiu, między innymi te na Pasażu Niepolda". Rzecznik nie posiada jednak szczegółowych informacji na czym polegały te kontrole.
- Sporządzona została dokumentacja, którą ocenimy i w zależności od oceny zebranego materiału dowodowego, być może będziemy podejmować dalsze kroki, takie jak zgłoszenie sprawy do prokuratury - tłumaczy Rajski.
Nysa, Koszalin, Łódź
Swoje podwoje otworzył też klub Nitro w Nysie, pod którym zebrało się w sobotę wieczorem kilkaset osób. Ze względu na gromadzące się tłumy oczekujących na wejście, zablokowano ulicę Mazowiecką, przy której znajduje się lokal. Na stronie klubu zamieszczono relację na żywo z wydarzenia. Na nagraniach widać, że tylko nieliczne bawiące się osoby mają zasłonięte usta.
"Głos Koszaliński" informuje, że w tamtejszym klubie Sizar, w piku imprezy, bawiło się blisko tysiąc osób. Wydarzenie zapowiadane było wcześniej w mediach społecznościowych jako spotkanie w celu budowania struktur partii Strajku Przedsiębiorców. Klienci lokalu musieli na bramce wypełnić deklarację wstępu do ugrupowania.
W nocy przed Sizarem pojawili się przedstawiciele sanepidu, którym asystowali policjanci. Sporządzono dokumentację, na podstawie której zapadną decyzję o ewentualnym ukaraniu właścicieli. Grozi im kara w wysokości do 30 tysięcy złotych.
Lokalne media w Łodzi podają, że gości przyjmowała tamtejsza dyskoteka Stajnia w Galopie. Miejsce, podobnie jak w innych miastach, zostało "odwiedzone" przez inspekcję sanitarną i policję. Właściciel tegoż musi się liczyć z możliwością nałożenia na niego kary administracyjnej.
Fala otwarć
Jak obrazują powyższe przykłady, wiele wskazuje na to, że w nadchodzących weekendach możemy się spodziewać kolejnych restartów tego typu lokali. Właściciele części klubów jednym głosem narzekają na znikome wsparcie ich biznesów ze strony rządu. Tłumaczą, że po prostu muszą za coś żyć, w związku z czym muszą wziąć sprawy w swoje ręce.
W przypadku nakładanych przez sanepid kar, przedsiębiorcy zapowiadają walkę o swoje prawa w sądach, powołując się m.in. na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu. Sąd uznał, że inspektor sanitarny nie może nakładać kar na podstawie rozporządzenia rządu i umorzył postępowanie w sprawie fryzjera z Głogówka, na którego sanepid nałożył grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
Jak wynika z informacji podawanych przez Izbę Gospodarczą Gastronomii Polskiej (IGGP), po 18 stycznia działalność wznowiło nawet 20 tysięcy przedsiębiorców gastronomicznych. Wcześniej wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk mówiła o zaledwie 70-80 obiektach w skali całego kraju. Z kolei prezydent Andrzej Duda w programie "Sprawdzam" w TVN24 mówił, że rozumie desperację przedsiębiorców. Zaznaczył jednak, że nie aprobuje otwierania firm mimo obostrzeń.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław