W miejscowości Osła (Dolnośląskie) w piątek wybuchł pożar w zakładzie przetwórstwa tworzyw sztucznych, w którym wytwarzane są paliwa. Na terenie przedsiębiorstwa zgromadzonych jest 10 tysięcy ton plastików i 1200 ton gotowych paliw. Ze względu na zadymienie w sobotę ewakuowanych zostało 650 pracowników pobliskiego zakładu. Dogaszanie, zdaniem strażaków, "może być liczone w dniach". Nie ma informacji o poszkodowanych.
Zakład przetwórstwa tworzyw sztucznych w miejscowości Osła zajmuje powierzchnię o wymiarach około 150 na 150 metrów, jest otoczony murem. - Na terenie przedsiębiorstwa znajdują się dwie hale i składowisko tworzyw sztucznych. Łącznie jest tam 10 tysięcy ton plastików i 1200 ton gotowego paliwa - przekazał rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Karol Kierzkowski.
Strażacy walczą z ogniem od godziny 18 w piątek. W tym czasie na miejscu było ponad stu strażaków i ponad 30 samochodów strażackich. Po godzinie 23 - jak poinformował Kierzkowski - w gaszenie pożaru zaangażowanych było 150 strażaków.
Po godzinie 12 w sobotę rzecznik prasowy Komendy Powiatowej PSP w Bolesławcu informował, że cały czas trwa dogaszanie zakładu, a na miejscu pracuje 20 zastępów straży. O godzinie 8 zmęczonych ratowników zmienili nowi strażacy. Na miejscu jest komendant wojewódzki straży pożarnej.
Ewakuacja pobliskiego zakładu
Ewentualne zagrożenie związane między innymi z wydobywającym się z płonącego obszaru dymem badają na bieżąco strażacy z grupy chemicznej.
- Ze względu na zadymienie zapadła decyzja o ewakuacji 650 pracowników pobliskiego zakładu logistycznego, mieszczącego się kilkaset metrów od pożaru. Pracownicy udali się do domów - poinformował nas brygadier Piotr Pilarczyk, oficer prasowy bolesławskiej straży pożarnej.
"Noc była koszmarnie ciężka"
Na miejscu był reporter TVN42 Tomasz Kanik. - Strażacy mówią, że jeszcze kilka dni trzeba będzie to dogaszać. To są dwa hektary pożaru, ogromna powierzchnia, mnóstwo ton zgromadzonych materiałów. Całe szczęście paliwo nie płonie, z ogniem walczy 18 zastępów, noc była koszmarnie ciężka - relacjonował przed godziną 8.
Kanik podał, że droga dojazdowa do terenu zakładu jest zamknięta. - To wygląda jak dwa hektarów płonącego piekła i dymu. Tam wejść do środka absolutnie nie można. Z ziemi wygląda to dużo łagodniej, z powietrza - okropnie - mówił.
- Według nomenklatury strażackiej mówimy o pożarze zlokalizowanym, to znaczy że nie rozprzestrzenia się on, mamy go złapanego na pewnej powierzchni. To powierzchnia całego zakładu - opisał reporterowi brygadier Piotr Pilarczyk.
Pytany, ile jeszcze może potrwać akcja, Pilarczyk odparł, że "to może być liczone w dniach". - Plastik stopił się, zbrylił się i żeby dojść do wszystkich zarzewi ognia, trzeba będzie to przerzucać za pomocą maszyn. Powierzchnia to ponad dwa hektary, to bardzo duży pożar - zaznaczył.
Ewakuowano około 80 osób
W momencie wybuchu pożaru w zakładzie byli pracownicy. Straż pożarna ewakuowała około 80 osób z terenu zakładu, a także z pobliskich miejsc. Nie ma doniesień o poszkodowanych osobach, w pobliżu nie ma również zabudowań mieszkalnych.
- Przyczyny pożaru będą badane po zakończeniu działań gaśniczych. W tej chwili nie jest to priorytetem - mówił w piątek Karol Kierzkowski z PSP w rozmowie z TVN24. Dodawał, że nie informacji, by dym zagrażał mieszkańcom okolicznych budynków, ponieważ są "znacznie oddalone od miejsca pożaru".
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24