80 minut czekał na operację, na uratowanie życia było jednak za późno. 17-letni Maciek zmarł. Ponad rok trwała kontrola NFZ w szpitalu. - Wnioski są druzgocące, lekarze pełnili dyżury na dwóch oddziałach jednocześnie - mówi rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ i informuje, że na szpital nałożono 120 tys. zł kary. Dyrekcja się odwołuje, ale z decyzją o ewentualnych konsekwencjach dla lekarzy czeka do zakończenia prokuratorskiego śledztwa. To ciągnie się już dwa lata i jest obecnie zawieszone... do 2016 roku.
- W tym szpitalu zginął człowiek w wyniku ewidentnych zaniedbań. To nieludzkie kazać czekać mi kilkanaście miesięcy, a w sumie nawet lat i do tego nie wskazać winnych - mówi rozgoryczony postępami śledztwa Jacek Karasiński, ojciec zmarłego nastolatka.
Chłopak we wrześniu 2013 roku przebywał we wrocławskim Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1. Tam dostał krwotoku wewnętrznego i czekał aż 80 minut na operację. Kilka dni później zmarł.
Na portalu tvn24.pl opisaliśmy wówczas, na podstawie relacji jego ojca, jak wyglądała walka o życie nastoletniego pacjenta, którą przegrał. Ojciec zarzucał lekarzom opieszałość i podejmowanie błędnych decyzji, doszukał się też błędów w prowadzeniu dokumentacji medycznej. Zarzuty rodzica częściowo potwierdziła już wcześniej wewnętrzna komisja. NFZ przez ponad rok prześwietlał dokumentację szpitala. Teraz, po 15 miesiącach, poznaliśmy wnioski z tej kontroli.
Lekarze dyżurowali na dwóch oddziałach jednocześnie
"Powiatowy Inspektor Sanitarny poinformował, że nie uczestniczył w dopuszczeniu do użytkowania pod względem wymagań higienicznych i zdrowotnych oddziałów przedmiotowej Kliniki przed wpisaniem ich do rejestru oraz nie wydał w tej sprawie żadnych opinii. Nie wydal opinii w sprawie spełnienia wymagań fachowych i sanitarnych w odniesieniu do pomieszczeń i urządzeń oddziałów łóżkowych dziecięcych w Klinice Chirurgii i Urologii Dziecięcej" Pokontrolne wnioski NFZ
Najpoważniejszym zarzutem wobec dyrekcji szpitala było niezapewnienie wydzielonej, całodobowej opieki lekarskiej na oddziale, na którym leżał Maciek.
- Zgodnie z przepisami i umową NFZ na oddziale musi dyżurować lekarz, który nie może jednocześnie pełnić dyżuru na innym oddziale. W dniu, kiedy 17-letni Maciej miał krwotok wewnętrzny, w klinice dyżurowało dwóch lekarzy, którzy obsługiwali równocześnie dwa oddziały - wyjaśnia Joanna Mierzwińska, rzecznik prasowy dolnośląskiego oddziału NFZ we Wrocławiu.
Kolejnym zarzutem jest błędna rejestracja oddziałów u wojewody, pod kątem której NFZ podpisał umowę z placówką. - Oddział kliniki chirurgi dziecięcej i oddział urologiczny powinny być osobną komórką organizacyjną - precyzuje Mierzwińska.
Dyrekcja szpitala połączyła oddział kliniki chirurgii dziecięcej z urologią. Tej zmiany jednak nie zgłosiła u wojewody, a co za tym idzie NFZ rozliczał dwa oddziały zamiast jednego.
Błędy w dokumentacji
Trzecim ze wskazanych błędów był brak opinii Państwowej Inspekcji Sanitarnej w sprawie dopuszczenia do użytkowania oddziału Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej oraz brak opinii "o spełnianiu wymagań fachowych i sanitarnych" tejże kliniki. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia w sprawie rejestru zakładów opieki zdrowotnej taka opinia jest bezwzględnie wymagana.
Dodatkowe braki i błędy w dokumentacji medycznej wskazano m.in. w historii choroby pacjenta, książce operacyjnej oraz księgach pielęgniarskich.
- Konkluzje i wnioski z tej kontroli są druzgocące. Na oddziale panował organizacyjny bałagan, wykazano duże błędy formalne i uchybienia pod kątem realizacji umowy z NFZ oraz prowadzenia dokumentacji medycznej. W obszarze objętym kontrolą działania szpitala nie były zgodne z obowiązującymi przepisami prawa - podsumowuje rzecznik prasowy dolnośląskiego oddziału NFZ we Wrocławiu.
120 tys. zł kary dla szpitala
"(...) nie była zapewniona wydzielona całodobowa opieka lekarska we wszystkie dni tygodnia, która nie może być łączona z innymi oddziałami, sposób prowadzenia historii choroby pacjenta był niezgodny z rozporządzeniem ministra zdrowia (...), sposób prowadzenia ksiąg raportów pielęgniarskich nie spełnia wymogów określonych w rozporządzeniu ministra zdrowia..." Pokontrolne wnioski NFZ
W związku z uchybieniami NFZ nałożył karę "za realizację świadczeń zdrowotnych niezgodnie z zawartą umową" o łącznej wysokości 117 719 zł. Sformułowano również zalecenia z natychmiastowym terminem ich wykonania.
- Nie dość, że Maciek był na oddziale, którego formalnie w ogóle nie było i nie był wskazany w kontrakcie z NFZ, to na dodatek nie miał właściwej opieki. Szpital po prostu oszczędzał na personelu i sprzęcie kosztem pacjentów. Mam uzasadnione podejrzenie, że szpital, pozyskując kontrakt z NFZ, mógł celowo podać nieprawdziwe informacje w celu obniżenia kosztów - ocenia Jacek Karasiński, ojciec zmarłego pacjenta.
Szpital: nie mamy sobie nic do zarzucenia
Z zarzutami Karasińskiego oraz NFZ nie zgadza się z kolei szpital. Napisał już odwołanie, ale Fundusz nie przychylił się do wniosku. Szpital musi zapłacić karę.
- Z wieloma punktami, które wskazał NFZ, się nie zgadzam. To wszystko są uchybienia formalne, my nie mamy sobie nic do zarzucenia. Spieraliśmy się o nie z Funduszem, bo w naszej ocenie organizacja pracy w klinice jest prawidłowa - mówi tvn24.pl Piotr Nowicki, dyrektor SPSK nr 1 we Wrocławiu.
Zapewnia, że opieka lekarska na kontrolowanym oddziale jest właściwa. - Zawsze dyżuruje trzech lekarzy - dodaje i przekonuje, że to NFZ ma problem z formalnym rozliczeniem lekarzy specjalistów. - Pacjenci zawsze mają zapewnioną opiekę - kwituje.
Przyznaje jednak, że sprawa przebiegu leczenia Maćka nie jest dla niego jednoznaczna. - W szpitalu odbyły się trzy kontrole, wewnętrzne i te na zlecenie rektora. Nie przesądzają one, czy zawinili lekarze. Dlatego czekamy do zakończenia śledztwa. Wtedy podejmiemy odpowiednie kroki - dodaje Nowicki.
Po miesiącu pierwszy raport o błędach
Czy rzeczywiście opinie pokontrolne nie są jednoznaczne? Przypomnijmy, że już rok temu, niespełna miesiąc po śmierci Maćka, na biurko dyrektora zespołu klinik trafiły krytyczne wyniki wewnętrznej kontroli. W dokumencie stwierdzono m.in. "małą staranność w okresie pooperacyjnym", brak skrupulatnej dokumentacji i podstawowych wyników badań. Na dodatek Maciek zamiast na chirurgię, powinien był trafić od razu na intensywną terapię.
Ojciec nastolatka w listopadzie poprosił o wyjaśnienia i dyrektora szpitala, i rektora uniwersytetu, któremu klinika podlega. Dyrektor, jak uzasadnił w oficjalnym piśmie, błędów w leczeniu nie widzi. Rektor natomiast zlecił kolejną kontrolę. I wydał negatywną ocenę „zachowawczego działania lekarzy”. Co zrobił? "Zobowiązano kierownictwo szpitala do wzmożonego nadzoru nad działalnością leczniczą oddziału chirurgii dziecięcej ze szczególnym zwróceniem uwagi na jakość dokumentacji lekarskiej" - czytamy w odpowiedzi prof. Marka Ziętka.
Prokuratura czeka, opinia biegłych w 2016 roku
Prokuratorskie śledztwo trwa od października 2013 roku. Teraz jest zawieszone, bo czeka na opinię biegłych. Ta, według informacji ojca, ma pojawić się dopiero w 2016 roku.
- Mogę jedynie powiedzieć, że sprawa czeka. Śledztwo jest zawieszone, czekamy na opinię - ucina Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Zobacz jak szpital w 2014 roku tłumaczył się ze śmierci 17-letniego Maćka:
Ojciec Maćka zarzuca szpitalowi szereg zaniedbań:
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl