Prokuratura Rejonowa w Lwówku Śląskim wniosła do sądu apelację na niekorzyść byłego polityka PiS i doradcy wojewody. Za kierowanie samochodem, mimo utraty prawa jazdy, Arkadiusz Sz. został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Orzeczono wobec niego również trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów. Teraz prokuratura chce dodatkowej grzywny w wysokości 10 tysięcy złotych i dłuższego zakazu wsiadania za kółko.
Wyrok ten został zaskarżony przez prokuraturę.
- Chcemy wyroku surowszego. Apelacja na niekorzyść oskarżonego dotyczy naszego postulatu, by został również obciążony karą finansową w wysokości 10 tysięcy złotych. Dodatkowo poddajemy sądowi pod rozwagę dłuższy okres zakazu prowadzenia pojazdów - mówi Marek Śledziona, prokurator rejonowy w Lwówku Śląskim.
- Od początku tego chcieliśmy, jesteśmy w tym konsekwentni - dodaje Śledziona. Jednak cofając się w czasie, widzimy, że stanowisko prokuratury uległo zmianie.
Wielokrotnie przyłapany bez prawa jazdy
Arkadiusz Sz., który od 2015 roku był członkiem gabinetu wojewody opolskiego, został zatrzymany przez patrol policji w styczniu 2019 roku, kiedy zaparkował w niedozwolonym miejscu przy przejściu dla pieszych obok komendy policji w Nysie. Podczas sprawdzania dokumentów okazało się, że prowadził samochód, chociaż 12 lat temu stracił prawo jazdy.
Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, prokuratura otrzymała anonim, że doradca wojewody od kilku lat korzystał z parkingu strzeżonego przed głównym wejściem do urzędu wojewódzkiego. Według ustaleń opolskiej "Gazety Wyborczej" miał też pobierać zwrot kosztów używania samochodu prywatnego do celów służbowych.
Aby uniknąć podejrzeń o stronniczość, sprawę przekazano do prokuratury w Lwówku Śląskim (woj. dolnośląskie). Śledczy ustalili, że za naruszenie przepisów ruchu drogowego Arkadiusza Sz. od 1997 roku zatrzymywano 36 razy. Fakt, że prowadził także po tym, jak zabrano mu prawo jazdy, ujawniano podczas kontroli drogowych w 2007, 2009, 2011, 2015 i 2019 roku.
Prowadzący śledztwo prokurator wnioskował do sądu o warunkowe umorzenie postępowania karnego, uznając, że popełnione przez oskarżonego przestępstwo wiąże się z nikłą szkodliwością społeczną, a popełniony czyn miał charakter jednostkowy.
- Twierdzimy, że jeżeli damy mu szansę w postaci warunkowego umorzenia postępowania, to on będzie przestrzegał porządku prawnego - przekonywał przed sądem prokurator Marek Śledziona.
Składając wniosek o umorzenie sprawy, prokuratura domagała się wymierzenia kary w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów przez rok oraz kary finansowej - 10 tysięcy złotych. - To długi okres, bo co prawda najniższy, ale jednak okres odczuwalny - mówił Śledziona.
Mocne dowody
Sąd nie wyraził zgody na takie rozwiązanie. W trakcie procesu świadkowie (m.in. była żona oskarżonego, czy członek kierownictwa opolskiej policji) zeznali, że w latach 2015-2019, kiedy kierowanie bez prawa jazdy było już kwalifikowane jako przestępstwo, a nie wykroczenie, Sz. wielokrotnie siadał za kierownicą. Przemawiała za tym również dokumentacja urzędu wojewódzkiego czy rozliczenia delegacji za jazdę prywatnym samochodem. Oskarżony posiadał na reprezentacyjnym parkingu przed urzędem przyznane miejsce dla swojego samochodu prywatnego i pilot do otwierania bramki na parking.
Do sprawy we wrześniu 2019 roku odniósł się nawet prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jak mówił, Prokuratura Krajowa negatywnie oceniła decyzję prokuratora dotyczącą warunkowego umorzenia i wszczęła postępowanie służbowe. - Dowiedziałem się o tej sprawie i poleciłem natychmiast zbadać te doniesienia. Prokuratura zawsze musi działać w sposób pryncypialny i stanowczy. Jeżeli tak się nie dzieje, kogokolwiek by to nie dotyczyło, zawsze będę podejmował zdecydowane działania - zapewniał Ziobro.
Źródło: TVN24 Wrocław/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Opolski Urząd Wojewódzki