W listopadzie prawdopodobnie zostanie otwarty most łączący Brzeg Dolny i Miękinię. Wcześniej, przez ponad 500 lat, mieszkańcy na drugi brzeg przeprawiali się promem.
Pracownicy spółdzielni z uśmiechem wspominają lata spędzone na promie. Jak mówią, praca jest trudna, ale przynosi wiele satysfakcji.
- Pracuję tu dwadzieścia lat. Dopiero od jakiegoś czasu mieszkańcy zaczęli przywiązywać większą wagę do naszej pracy. Im bliżej daty otwarcia mostu, tym jest większe zainteresowanie promem. To przez sentyment - twierdzi Wiesław Dubojski, przewoźnik na promie w Brzegu Dolnym.
- Władze Brzegu Dolnego i gminy Miękinia dbają o wizerunek miasta, organizują u nas zabawy miejskie. Nawet zapraszają przyjezdnych. Najbardziej dziwią się turyści z Niemiec. Przed wojną mieszkali tu ich dziadkowie i opowiadali o promie. A on nadal kursuje - śmieje się Dubojski.
Okoliczni mieszkańcy mówią, że most będzie ułatwieniem, ale przyznają, że do promu już się przyzwyczaili.
- Jeżdżę do pracy do Wrocławia i prom pozwala zaoszczędzić 30 km drogi. Dla nas to codzienność, tyle lat w ten sposób dostajemy się na drugi brzeg, że jesteśmy do niego przywiązani. Tylko że kurs jest uzależniony od pogody, dlatego czekam na most. Wtedy będę mógł wyjechać stąd o każdej porze dnia i nocy - mówi Waldemar Sebastynos, mieszkaniec Brzegu Dolnego.
"Tu kieruje GPS"
Prom kursuje raz na godzinę, codziennie przepływa nim kilkadziesiąt samochodów. Wiele z nich to samochody przejeżdżające przez Brzeg Dolny.
- Przyjezdnych przyprowadza tu GPS. Mieszkańcy też kierują ich do nas. To najkrótsza droga, najbliższe mosty są trzydzieści kilometrów stąd. Jesteśmy w połowie drogi między Lubiążem a Wrocławiem. Piesi i rowerzyści kombinują i przechodzą mostem kolejowym, ale samochodem inaczej się nie da - ocenia Dubojski.- Z kolegami żartujemy, że jak ktoś z długiej trasy przyjeżdża, to czekając na kurs może naładować baterie. Jest to odpoczynek od życia codziennego - śmieje się.
Podobne zdanie mają ci, którzy w tym miejscu są po raz pierwszy.
- Nawigacja pokazała, że tą drogą będę najszybciej, później pokierowali mnie mieszkańcy - opowiada Grzegorz Wrzeszcz, handlowiec.- To fajne urozmaicenie podróży, według mnie po otwarciu mostu powinni go zostawić jako atrakcję turystyczną - dodaje.
Trudna praca i satysfakcja
Pracownicy przyznają, że ośmiogodzinna zmiana na promie to nie lada wysiłek fizyczny. Ale nie narzekają, bo czują, że ułatwiają życie mieszkańcom.
- Wszystko trzeba wykonywać ręcznie, więc kręgosłup i nogi bolą najbardziej. Pracować trzeba czy śnieg, czy deszcz, czy wiatr. Czasami w ciągu godziny robimy cztery kursy, żeby wszystkich przewieźć. Tylko jak pojawia się kra, musimy odwołać kurs - mówi Dubojski. - Wtedy staramy się powiadomić mieszkańców, że nie pracujemy. Rozumiemy, że muszą wcześniej wstać i nadrabiać drogi - kończy.
Historyczny prom
Dokumenty Brzegu Dolnego wskazują, że prom na tym miejscu istnieje od 1491 roku. Od dwóch lat jego zarządcą jest Spółdzielnia Socjalna PRZYSTAŃ, w której pracuje osiem osób. Jego właścicielem jest starostwo powiatowe w Wołowie.
Starosta jeszcze nie zdecydował, jaką przyszłość czeka przeprawę po otwarciu mostu. Na razie prom pływa co godzinę, od 6.20 do 23.30. Przy jego obsłudze pracuje 8 osób.
- Jeśli zniknie, każdy będzie musiał szukać pracy na własną rękę - martwią się pracownicy.
Autor: M.Lester//mz / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław