Prokuratura w Bolesławcu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Rafałowi B., ojcu 3,5-letniego Kacpra, który pod koniec kwietnia utonął w Kwisie w Nowogrodźcu na Dolnym Śląsku. Mężczyźnie zarzuca się narażenie chłopca na utratę życia lub zdrowia. Śledczy ustalili, że Kacper przed utonięciem zażył narkotyki pozostawione przez ojca w dostępnym miejscu.
Na przełomie kwietnia i maja poszukiwania chłopca śledziła cała Polska. Kacper zaginął 27 kwietnia, kiedy pod opieką ojca przebywał na terenie ogródków działkowych w Nowogrodźcu. W pewnym momencie 34-latek zorientował się, że jego syna nie ma w pobliżu. Najpierw na własną rękę szukał go po okolicy. Później o zaginięciu dziecka poinformował policję.
Od samego początku w akcję zaangażowano policjantów, strażaków, a nawet żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Łącznie kilkaset osób. Pod uwagę brano kilka scenariuszów, przeczesywano m.in. pobliskie ogródki, ale najbardziej prawdopodobną wersją wydarzeń było wpadnięcie chłopca do rzeki Kwisy.
Psy tropiące z Polski i Niemiec, śmigłowiec, łodzie, drony, kamera termowizyjna, sonar - w poszukiwaniach wykorzystywano praktycznie wszystkie możliwe sposoby. Kilka razy przeczesano wzdłuż i wszerz 25 kilometrów koryta rzeki, a także ponad 500 hektarów okolicznego terenu. Przez blisko dwa tygodnie nie było po chłopcu nawet śladu.
Ojciec jedynym podejrzanym
Ciało dziecka w końcu odnaleziono 9 maja, niemal 1,5 kilometra od miejsca, w którym zaginął. Ze wstępnej opinii biegłych wynikało, że zgon nastąpił na skutek utonięcia. Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, zastrzegał wówczas, że końcowa opinia zostanie wydana przez biegłych po przeprowadzeniu dalszych badań.
Po zaginięciu chłopca bolesławiecka prokuratura rejonowa wszczęła postępowanie w sprawie narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Zarzut o takiej treści usłyszał Rafał B. Przyjęta przez śledczych najbardziej prawdopodobna wersja zakładała, że chłopiec, który przebywał razem z ojcem i jego znajomym na terenie ogródka działkowego, w wyniku nieuwagi ojca oddalił się i wpadł do rzeki. W chwili zaginięcia syna B. miał 0,7 promila alkoholu w organizmie.
Metamfetamina we krwi dziecka
W sierpniu śledztwo się zakończyło. W środę Prokuratura Rejonowa w Bolesławcu skierowała do tamtejszego sądu akt oskarżenia przeciwko Rafałowi B. Wynika z niego, że oprócz alkoholu, mężczyzna miał we krwi amfetaminę i metamfetaminę. Śledczy ustalili, że narkotyki leżały w ogólnodostępnym miejscu. Dowody wskazują też, że 3,5-letni Kacper zażył je chwilę przed śmiercią.
- W toku badań histopatologicznych i toksykologicznych ustalono, że we krwi dziecka i jego żołądku znajdowały się środki psychotropowe w postaci metamfetaminy. Według biegłych środki te zostały zażyte przez dziecko doustnie na stosunkowo krótki czas przed zgonem i mogły występować u niego zaburzenia psychofizyczne odpowiadające stanowi po użyciu tej substancji. W przypadku wchłonięcia całej substancji z żołądka do krwi - co nie nastąpiło z uwagi na zgon dziecka - doprowadziłoby to do stanu jego odurzenia - informuje Tomasz Czułowski, rzecznik jeleniogórskiej prokuratury okręgowej.
Dokładnie tę samą substancję wykryto we krwi ojca dziecka.
Rafałowi B. zarzucono również prowadzenie samochodu pod wpływem narkotyków oraz udzielenie ich innej osobie. Podejrzany przyznał się do wszystkich zarzutów.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24