Kina bez drzwi, z krzesełkami dla dwóch tysięcy osób czy z maratonem filmów grozy jeszcze przed erą multipleksów - oto historia filmowego Wrocławia, opowiedziana na czterdzieści złotych ekranów.
- Deli, Capitol, Scala - to największe przedwojenne wrocławskie kina. Każde mieściło ponad tysiąc widzów - opowiada Andrzej Dębski, kierownik projektu "Kino polskie i niemieckie na pograniczu kultur" z Centrum W. Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego.
Przed nastaniem czasów nazistowskich magnatami kinowymi w mieście byli bracia Hirschbergowie. Łącznie posiadali aż siedem sal. - Zaczynali od małych kin w podwrocławskich miejscowościach. W 1922 roku przejęli pierwsze kino we Wrocławiu i stopniowo powiększali stan posiadania - opowiada Dębski.
Kinowi magnaci
To właśnie do nich należało najnowocześniejsze na Dolnym Śląsku kino Deli, które stało w miejscu dzisiejszych Arkad Wrocławskich. Budynek całkowicie spłonął podczas oblężenia Wrocławia w 1945 roku.
Braci wyeliminował z rynku największy niemiecki koncern kinowy - UFA. W należącym do Hirschbergów kinie Gloria-Palast, mieszczącym się na ul. Świdnickiej, naziści umieścili żołnierzy, a z sali projekcyjnej zrobili stajnię. W innych budynkach po kinach powstały między innymi warsztaty samochodowe.
Wrocław zaczął od Warszawy
Jako, że liczba działających sal zmniejszyła się w wyniku wojny dziesięcioktornie, do Wrocławia przybyli specjaliści z ZSRR. Ich zadaniem było odtworzenie kin w mieście.
Pierwszym powojennym kinem w stolicy Dolnego Śląska była Warszawa. Podczas premierowego seansu wrocławianie mogli obejrzeć 20-minutowy film "Majdanek". Kino mieściło się w przedwojennym kinie Palast-Theater. Jednak pod koniec lat 60. budynek rozebrano i wybudowano nowe kino Warszawa. Dziś, po przebudowie, to Dolnośląskie Centrum Filmowe.
Następnie uruchomiono Polonię i Pioniera. Pod koniec 1946 roku we Wrocławiu zamiast czterech działało już siedem kin. Liczba widzów przychodzących na seanse osiągnęła 1,5 mln.
Jednym z przedwojennych kin, którego wnętrze wrocławianie mogą oglądać do dziś, jest Teatr Kameralny. - Kammer-Lichtspiele było kinem średniej wielkości, mieściło 400 osób. Od czasów niemieckich niewiele się tu zmieniło - wyjaśnia Dębski.
Kina w służbie narodu
Od połowy lat 50. zaczęły powstawać kina związkowe i społeczne. Repertuar był w nich opóźniony w stosunku do tego z afiszy kin państwowych, ale za to zapewniały rozrywkę pracownikom po godzinach. Pierwsze to Promień czyli Świetlica Filmowców i Wodomierz, czyli kino związku zawodowego Metalowców. Ten sam związek zawodowy otworzył 2-salowe kino Pafawag.
Swoje kina we Wrocławiu mieli przedstawiciele większości branż i zawodów. Plon należał do rolników, Łączność do pracowników łączności, a Cukrownik do pracowników zakładów cukrowniczych. Własne kino miała też milicja i Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
Pierwsze i największe
Pierwsze w Polsce kino Dworcowe też powstało we Wrocławiu. Początkowo nie miało ono drzwi, można więc było wejść i wyjść w trakcie seansu. Filmy wyświetlano co godzinę, a program zmieniał się co tydzień. - Mieściło łącznie 79 widzów na raz, a siedzenia prawie zawsze były pełne - opowiada Dębski. Kino zostało ostatecznie zamknięte, gdy w 2010 roku ruszał remontu Dworca Głównego.
Z kolei kino Gigant, działające w Hali Stulecia od połowy lat 50., było największą salą w Polsce. Mogło pomieścić aż 2 tys. widzów, chociaż statystyki podają liczbę znacznie wyższą. Na wielkim ekranie Giganta filmy można było oglądać aż do połowy lat 90. Bardzo często były to nocne maratony filmów grozy.
Takich już nie ma
Z dawnych wrocławskich kin niewiele już pozostało. Minęły lata świetności Ogniska na Karłowicach, Lwowa przy ul. Hallera, Śnieżki przy pl. Teatralnym, a także letniego kina Pawilon w zoo, Światowida na Sępolnie, kameralnej Piwnicy Świdnickiej i kina Atom przy Piłsudskiego.
- Chodziło o pieniądze. Kina aż do 1989 roku były dotowane przez państwo. Gdy tego zabrakło, zaczęły upadać - mówi Sylwia Kucharska, kulturoznawca zajmująca się wrocławskim kinem.
Dobiły je multipleksy i dystrybutorzy. - Kiedyś to przedsiębiorstwa filmowe dystrybuowały materiały. Dziś mamy 10 dystrybutorów, a małym kinom ciężko jest się przebić w walce o filmowe premiery. W efekcie grane są w nich filmy, które premierę miały dużo wcześniej, właśnie w multipleksach. Niewiele osób jest na tyle cierpliwych, by czekać - dodaje Kucharska.
Autor: Tamara Barriga,bieru/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Wratislaviae Amici