Za drutami obozu koncentracyjnego Gross-Rosen kilkudziesięciu więźniów analizowało to jak wyglądały wraki zestrzelonych alianckich samolotów i pokonanych czołgów. Cywilni inżynierowie tworzyli tajne komando - Wetterstelle. Teraz na terenie byłego obozu koncentracyjnego rozpoczną się prace, które mogą pomóc w odkryciu tajemnicy tajnej grupy.
Do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen grupę kilkudziesięciu więźniów przywieziono w 1944 roku. Przyjechali z obozu w Dachau. Byli grupą wytypowanych więźniów znających się na radiofonii i fizyce. Specjaliści w swoim fachu. Wśród nich byli inżynierowie, radiotechnicy i elektrycy. Zostali zmuszeni do pracy na rzecz niemieckiej machiny wojennej.
- Czesi, Niemcy i Polacy. Na potrzeby wojskowe badali elementy z zestrzelonych alianckich samolotów i pokonanych czołgów - mówi Janusz Barszcz, dyrektor Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy. Więźniowie w całkowitej tajemnicy rozbierali aparaty radiowe, konstruowali swoje i prowadzili badania z zakresu wysokich częstotliwości.
Zakaz rozmów i zakaz patrzenia
Wszystko to w konspiracji przed pozostałymi więźniami, a nawet większością esesmanów. Bo nawet oni nie mogli swobodnie kontaktować się z członkami oddziału.
- Więźniowie z tego komanda znajdowali się pod ścisłą ochroną. Barak w którym mieszkali był dodatkowo ogrodzony drutem. Członkowie komanda nie mogli mieć kontaktu z pozostałymi więźniami. To był taki obóz w obozie - opisuje Barszcz.
Komando nazwano Wetterstelle. Jego członkowie codziennie opuszczali barak, niewidoczny z głównej obozowej drogi, i pod strażą prowadzeni byli do pracy na terenie pobliskiego kamieniołomu. Tam pracowali w laboratorium. Do czasu aż Dolny Śląsk przestał być bezpieczny. Wówczas podjęto decyzję o konieczności ewakuacji. W lutym 1945 roku komando Wetterstelle przeniesiono do obozu w Sachsenhausen.
Spróbują odkryć zagadkową historię
- Nie mamy głębszej wiedzy na temat działalności tego komanda - przyznaje dyrektor muzeum. Być może w poznaniu historii oddziału pomogą rozpoczynające się wkrótce prace konserwatorsko-remontowe. - Nie wiem co tam znajdziemy. Niewykluczone, że pozostałości po mieszkańcach baraku, może jakieś artefakty. Na razie mamy tylko fragmenty fundamentu - podkreśla Barszcz.
Prace mają potrwać około miesiąca.
Zobacz jak w 2012 roku kilkudziesięciu nurków postanowiło uczcić pamięć więźniów obozu:
Na terenie byłego obozu Gross-Rosen w Rogoźnicy działa teraz muzeum:
Autor: tam/kv / Źródło: TVN24 Wrocław