- Nie wiem co się dzieje. Jakiś gaz chyba, albo coś. Ja się boję… - usłyszał dolnośląski dyspozytor numeru 112 w nocy ze środy na czwartek. Dzwoniła 10-letnia dziewczynka. Mimo przerażenia wykonywała polecenia i uratowała swoją mamę, która zatruła się czadem. - Nauczyła nas tego pani wychowawczyni - przyznaje dziś skromnie mała bohaterka.
Przerażona 10-latka z Legnicy zadzwoniła na 112 i uratowała mamę, która zasłabła przez ulatniający się czad. Z płaczem opowiedziała o tym, że w mieszkaniu ulatnia się gaz, a jej mama zasłabła.
- Mama wybiegła z toalety. I się wywraca – mówiła dziewczynka dyspozytorowi, który odebrał zgłoszenie - Spałam i usłyszałam, że ktoś się wywraca. Szybko wybiegłam, bo myślałam, że mama sobie połamała nogę. No i mama powiedziała, żeby szybko otwierać okna. No to szybko zaczęłam otwierać i mama się znowu przewróciła. I teraz cały czas jak chodzi, to się wywraca – opowiadała przerażona.
"To jest ważne"
Na nagraniu słychać, jak dyspozytor uspokajał dziewczynkę. - Nie bój się, nie bój się. Damy radę – powtarzał. Jednocześnie chciał, by 10-latka i jej matka wyszły z mieszkania.
- Wyjdź na klatkę schodową i poproś mamę, by też wyszła. To jest bardzo ważne – mówił spokojnym głosem.
Mała bohaterka dzielnie wykonywała polecenia ratownika. Gdy wraz z mamą opuściły mieszkanie, kobieta znów przewróciła się na schodach.
- Damy radę, wszystko będzie dobrze, naprawdę - uspokajał przestraszoną dziewczynkę operator.
Gdy 10-latka i jej mama były już bezpieczne, mężczyzna przełączył rozmowę do dyspozytora pogotowia ratunkowego w Legnicy.
Trafiły do szpitala
Kiedy na miejscu pojawiła się straż pożarna, kobieta była przytomna. W mieszkaniu było bardzo duże stężenie tlenku węgla. Matka i jej córka trafiły do szpitala na obserwację. Strażacy ewakuowali też rodzinę mieszkającą piętro wyżej.
Pola: "nic takiego nie zrobiłam"
Pola i jej mama czują się już lepiej. - Bałam się. Szczególnie jak mama nie reagowała. Myślałam, że karetka przyjedzie za późno - wspomina dziś dziewczynka.
Skąd wiedziała, jak powinna postąpić w takiej sytuacji? - Pani wychowawczyni nauczyła mnie, że powinnam zadzwonić na 112. I rodzice też tłumaczyli, co powinnam powiedzieć - przyznaje.
Pola ze szpitala wyszła już wczoraj. Jej mama została jeszcze na obserwacji.
- Mama mówi do mnie teraz: mała bohaterka. Ale ja właściwie nic nie zrobiłam - mówi skromnie.
Posłuchaj całego nagrania:
Bohaterstwo? Nie my
Do bohaterstwa nie przyznają się również urzędnicy odpowiedzialni za pracę centrum powiadamiania ratunkowego. Dla nich cała sytuacja była dość standardowo.
- Operatorzy są specjalnie szkoleni, by w każdej sytuacji być pomocnym. Nawet, gdy rozmówca wpada panikę, gdy trzeba opanować cudze emocje - tłumaczy Marta Libner z biura prasowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
- Najważniejsze było, aby uspokoić dziewczynkę. To było rutynowe zachowanie, nie ma tutaj żadnego bohaterstwa - dodaje skromnie Rafał Wolanowski, zastępca kierownika Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego.
Mała bohaterka mieszka w Legnicy:
Autor: dr, mir / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Wrocław | M.Siemaszko