Sześć małych kociąt uratowano z pustostanu w Świdnicy (woj. dolnośląskie). Wejścia do budynku zostały zabite deskami, ale okazało się, że w środku zostały zwierzęta. Ich rozpaczliwe miauczenie usłyszała pracownica pobliskiego sklepu, a na ratunek ruszyli: strażacy, strażnicy miejscy, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i Miejski Zarząd Nieruchomości.
- W piątek budynek został zamknięty ze wszystkich stron, okienka zostały zabite deskami i w ten sposób odseparowano koty - opowiada Grażyna Grzesik ze świdnickiego oddziału TOZ. Wcześniej zarządca nieruchomości sprawdził, czy nie ma tam zwierząt, ale żadnych nie namierzył. Jednak już dzień później kobieta odebrała zgłoszenie od pracownicy pobliskiego sklepu. Ta informowała, że z budynku dobiega miauczenie kotów.
- Przyjechaliśmy na miejsce, ale nikt nie miał kluczy do budynku. Byli już strażnicy i strażacy. W ruch poszła drabina. Jeden ze strażaków wszedł do środka przez okno. Żadnych zwierząt w środku nie znalazł, ale na wszelki wypadek zostawiliśmy tam karmę - mówi pani Grażyna.
Miauczenie spod sterty śmieci
Źródło miauczenia udało się namierzyć dopiero ponad dwie doby później. Pracownicy Miejskiego Zarządu Nieruchomości otworzyli budynek. I przystąpiono do poszukiwań. Jak mówi działaczka TOZ: grupa ludzi przeglądała każdy zakamarek opuszczonego obiektu. Na nawoływania nikt nie odpowiadał.
- Już myśleliśmy, że nic z tego, aż nagle usłyszeliśmy słabe miauczenie. Dochodziło spod góry śmieci. Pod nią znajdowało się sześć kociąt - opowiada Grzesik. Zwierzaki, trzy ok. 2-tygodniowe i trzy ok. 4-tygodniowe, trafiły pod opiekę wolontariuszek TOZ. Były osłabione i odwodnione. Życie tych najmniejszych było zagrożone. Teraz dochodzą do siebie w domach tymczasowych. Najmniejszy z czworonogów waży obecnie 120 gramów.
By uniknąć podobnych uwięzień w budynku pozostawiono wejście dla zwierząt.
Zwierzęta uratowano z pustostanu przy ul. Długiej w Świdnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Wrocław