Agresywny pacjent ranił na SOR dziewięć osób, został aresztowany

Szpital Legnica
Dramatyczne sceny w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Legnicy
Źródło: TVN24

31-letni Paweł M., który pod koniec lutego zranił dziewięć osób na szpitalnym oddziale ratunkowym w Legnicy (Dolnośląskie), usłyszał zarzuty i został tymczasowo aresztowany.

- 31-letni Paweł M. usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej dziewięciu osób, które korzystały z takiej ochrony jak funkcjonariusze publiczni - przekazała Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Poprzez kopanie, uderzanie, szarpanie zadał im różne obrażenia. Najpoważniejszych doznał ochroniarz, który ma złamaną rękę.

Prokurator zarzucił M., że tych wszystkich czynów dopuścił się z pobudek chuligańskich. Grozi mu kara od 4,5 miesiąca do trzech lat pozbawienia wolności. - Jeżeli sąd uzna chuligański charakter czynu, to będzie obowiązywała obligatoryjna nawiązka wobec każdego z pokrzywdzonych - dodała Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Wśród pokrzywdzonych jest pięć kobiet i czterech mężczyzn. To lekarz, ochroniarz, pielęgniarki i ratownicy medyczni.

- Prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowy areszt, uznając, że w tej sytuacji istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia podobnego przestępstwa, a także obawa ukrycia się przed organami ścigania - wyjaśniła Łukasiewicz.

M. został aresztowany na trzy miesiące.

CZYTAJ WIĘCEJ: Brutalny atak na pracowników szpitala w Legnicy. Dziewięć osób rannych

Seria zdarzeń z finałem na SOR

Do zdarzenia doszło 28 lutego w Legnicy. Policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące agresywnego zachowania mężczyzny, który podczas próby wykonania badań medycznych w szpitalu zaatakował ratowników i lekarzy oraz zniszczył część sprzętu medycznego. Według policji, był to finał serii niebezpiecznych zdarzeń z jego udziałem.

Pierwsza interwencja miała miejsce o 3.30 w nocy - funkcjonariusze zostali wezwani do mężczyzny "znajdującego się na drodze". Prosił on o pomoc, był skrajnie pobudzony i zdezorientowany – nie potrafił logicznie odpowiadać na pytania, nie wiedział, gdzie się znajduje ani jak tam trafił - informowała policja. "Na miejsce wezwano karetkę pogotowia, jednak w momencie jej przyjazdu mężczyzna stał się agresywny. Kopał radiowóz, ignorował polecenia policjantów i odmówił przyjęcia pomocy medycznej. Ze względu na jego nieprzewidywalne i niebezpieczne zachowanie policjanci byli zmuszeni użyć chwytów obezwładniających, a ratownicy przypięli go pasami w karetce pogotowia. Mimo wyraźnych oznak pobudzenia mężczyzna odmówił poddania się testowi na obecność środków odurzających, dlatego pobrano mu krew do analizy" - informowała policja.

Szpital w Legnicy
Szpital w Legnicy
Źródło: TVN24

"Mężczyzna został przewieziony do szpitala, gdzie przez kilka godzin pozostawał unieruchomiony pasami. Po ich odpięciu celem przeprowadzenia badań jego agresja ponownie eksplodowała. Zaatakował ratowników oraz lekarzy, powodując obrażenia u kilku osób i niszcząc część sprzętu medycznego. Do jego obezwładnienia konieczna była interwencja kilkunastu osób w tym ratowników, lekarzy, pielęgniarek i pracowników ochrony. Ostatecznie udało się go ponownie zabezpieczyć" - relacjonowała Komenda Miejska Policji w Legnicy.

Reakcja szefa SOR

- Z mojej perspektywy wyglądało to tak: zostałem powiadomiony, że doszło do incydentu, gdzie pacjent agresywny, pobudzony rzucił się na pracowników SOR szpitala w Legnicy. Doszło do takiej dosyć mocnej szarpaniny, kilka osób ucierpiało, najbardziej jedna z ratowniczek, która została kilkukrotnie uderzona. Na pewno jest to duża trauma psychiczna dla wszystkich uczestników, którzy byli przy tym zdarzeniu - powiedział dr Nikolaj Lambrinow - lekarz kierujący SOR w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy.

Szpital Legnica
Szpital Legnica
Źródło: TVN24

I dodał: - Pacjent był u nas na SOR od poprzedniego dnia, został przywieziony do szpitala w asyście policji, ponieważ wykazywał pewne zachowania agresywne w miejscu publicznym i zaszła potrzeba wykonania tomografii komputerowej. To był ten moment, kiedy trzeba było go rozpiąć (z pasów- red.) i on wykorzystał tę sytuację. Wtedy doszło do tego incydentu, do tej agresji z jego strony.

Czytaj także: