"Odkrywcy działali bezprawnie" - twierdzą służby wojewódzkiego konserwatora zabytków, które złożyły do prokuratury w Wałbrzychu dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Wszystko dlatego, że na swoje poszukiwania nie mieli odpowiednich pozwoleń. - To coś, czego absolutnie nie rozumiem - denerwuje się jeden z eksploratorów.
Dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa trafiły do wałbrzyskiej prokuratury. Dotyczą rzekomych odkryć, do jakich doszło w ostatnim czasie w okolicach Wałbrzycha. Według służb konserwatorskich mężczyźni, którzy twierdzą, że odnaleźli "pociąg pancerny z czasów II wojny światowej" ukryty w rejonie 65. kilometra trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych i Krzysztof Szpakowski, który zgłosił znalezienie tunelu kolejowego wraz z wielopoziomowym kompleksem podziemnych korytarzy działali bezprawnie.
- Poszukiwania przy pomocy sprzętu elektronicznego i urządzeń technicznych wymaga pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków. W tym przypadku nikt o nie nie wystąpił - mówi Barbara Nowak-Obelinda, dolnośląski konserwator zabytków. I dodaje, że obowiązkiem organów publicznych jest zawiadomienie o dokonywanych wykroczeniach i przestępstwach.
Współpraca, której nie było?
Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny art. 111.1 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
- Zadziałalibyśmy w ten sposób także wtedy gdyby nie chodziło o "złoty pociąg". Dla dobra zabytków, dobra społeczeństwa, jego bezpieczeństwa i dla dobra zachowania dziedzictwa powinna istnieć współpraca na linii konserwator - poszukiwacze - zapewnia Barbara Nowak-Obelinda. I podkreśla, że w przypadku ostatnich głośnych odkryć tej współpracy zabrakło. Jednocześnie przyznaje, że ci którzy do konserwatora występują o zgody to margines poszukiwaczy.
- Poszukiwacze często nie wczytują się w przepisy, idą i niszczą. Czasem to co znajdują, to powojenne pozostałości, które mogą być naprawdę niebezpieczne - tłumaczy wojewódzka konserwator zabytków. Zawiadomienie ma też dać do myślenia kolejnym poszukiwaczom. By bez zgody urzędników nie podejmowali żadnych działań.
"Jakie dobro naruszyli odkrywcy?"
Pełnomocnik Piotra Kopera i Andreas Richtera, którzy twierdzą, że znają miejsce ukrycia "złotego pociągu" odbija piłeczkę. Jak mówi pozwolenia dotyczą poszukiwań zabytków ruchomych, a jego klienci takich nie szukali.
- Pozwolenia powinny być wydawane tylko na badania inwazyjne, a badanie tym sprzętem takim nie było. Odkrywcy nie wyrządzili też nikomu szkody, w tym przypadku nie można mówić o naruszeniu czyjegoś dobra. Jakie dobro naruszyli odkrywcy? To grunt otwarty, państwowy, a ich działanie już przyniosło regionowi i krajowi korzyści - twierdzi mecenas Jarosław Chmielewski. I pyta: co ci ludzie zrobili złego w porównaniu do tych, którzy przekroczyli prędkość lub jadą na czerwonym świetle?
Chmielewski powołuje się też na przepisy według, których zgoda jest wymagana także w przypadku poszukiwań na obszarze wpisanym do rejestru zabytków. 65. kilometr trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych takim nie jest.
Prokurator przekazał sprawę policji
- Sprawa wymaga szacunku, a nie nagonki. Gdy znalezisko się potwierdzi, będziemy mieli sprawę o wielkiej wartości historycznej i kulturowej - mówi mecenas Chmielewski. I dodaje, że będzie "rekomendował odkrywcom zwrócenie się o patronat i nadzór nad sprawą do najwyższych władz państwowych".
Śledczy uznali, że zawiadomienia dotyczą wykroczeń. - Dlatego zdecydowaliśmy się przekazać je do prowadzenia policji - informuje Bożena Jażdrzyk, prokurator rejonowa z Wałbrzycha.
- Rzeczywiście, prowadzimy czynności wyjaśniające, by sprawdzić czy doszło do wykroczenia - mówi st. asp. Joanna Żygłowicz z wałbrzyskiej policji.
"Czekamy na rozwój sytuacji"
Odkrywcy nie kryją zdziwienia działaniami urzędników. - To coś, czego absolutnie nie rozumiem - przyznaje w rozmowie tvn24.pl Krzysztof Szpakowski, prezes stowarzyszenia "Riese", który ogłosił, że znalazł kolejne z części obiektu.
Z kolei Piotr Koper mówi nam, że zawiadomienie jeszcze do niego nie dotarło. - Trudno się do tego ustosunkować. Na razie czekamy na rozwój sytuacji - mówi mężczyzna.
Za badanie bez wymaganej zgody odkrywcom grozi do 30 dni aresztu, ograniczenia wolności albo grzywna.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24