Nadawcą listu miała być kancelaria adwokacka z Poznania, a adresatem więzień zakładu karnego w Kluczborku (województwo opolskie). W kopercie zamiast listu były dwie puste kartki papieru nasączone pochodną amfetaminy. Wartość przemycanych w ten sposób narkotyków oszacowano na 50 tysięcy złotych. Sprawę wyjaśnia policja, a służba więzienna przyznaje, że pomysłowość "przemytników" wzrosła od czasu wprowadzenia restrykcji związanych z koronawirusem.
- Po wpłynięciu przesyłki do więzienia i potwierdzeniu przez skazanego, że jest jej adresatem, otwarto list, w którym ujawniono dwie niezapisane kartki papieru. Uwagę funkcjonariuszy zwróciły dziwne zacieki widoczne na kartkach - informuje Katarzyna Idziorek, rzecznik prasowy Służby Więziennej w Opolu.
"W warunkach więziennych cena idzie mocno w górę"
Podejrzane zacieki sprawdzono narkotestem. Okazało się, że kartki nasączono pochodną amfetaminy. Jak przekazuje Idziorek, czarnorynkową wartość przemytu oszacowano na aż 50 tysięcy złotych.
Z danych zapisanych na kopercie wynika, że nadawcą listu była kancelaria adwokacka z Poznania. Czy tak faktycznie było, wyjaśnić ma teraz policja.
Jak relacjonuje przedstawicielka Służby Więziennej, w ostatnim czasie narkotyki do więzień próbuje się przemycić, właśnie nasączając papier. Wcześniej podobne próby udaremniono w areszcie śledczym w Opolu, gdzie czarnorynkową wartość narkotyków oszacowano na 60 i 250 tysięcy złotych, a także w więzieniu w Prudniku. - O ile kartki nasączone takimi substancjami na wolności nie mają większej wartości, o tyle w warunkach więziennych ich cena idzie mocno w górę - podkreśla Idziorek.
Bardziej pomysłowi przez koronawirusa
Zdaniem Idziorek taka pomysłowość "przemytników" wynika z wprowadzenia - w związku z epidemią COVID-19 - ograniczeń w odwiedzinach w zakładach karnych i mniejszą liczbą przyjmowanych paczek. Do tej pory narkotyki próbowano dostarczać więźniom właśnie w ten sposób, a po wprowadzeniu restrykcji jest to niemożliwe. - Oni starają się przechytrzyć nas, a my ich - mówi Dawid Gierczyk z policji w Kluczborku. To właśnie ta jednostka wyjaśnia, skąd i przez kogo została nadana nietypowa korespondencja. - Postępowanie prowadzone jest pod nadzorem prokuratury, czynności trwają. Chodzi między innymi o ustalanie nadawcy, bo wszystko wskazuje, że nie była nim kancelaria. Sprawdzamy inne tropy. Sam list poddawany jest badaniom w laboratorium, by mieć pewność, jaki to był narkotyk i w jakim stężeniu - podkreśla Gierczyk.
Źródło: sw.gov.pl/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: sw.gov.pl / ppor. Zbigniew Piekielny