W tajemniczych okolicznościach po II wojnie światowej z biblioteki na Zamku Książ wywieziono ponad 64 tysiące książek. Ich los do dziś nie jest znany. Nieoczekiwanie, po 70 latach, jedna z książek wróciła do Wałbrzycha. Wiadomo, że ma za sobą długą drogę, bo wędrowała przez Rosję, Niemcy i Tadżykistan.
W XIX wieku na zamku Książ mieściła się największa prywatna biblioteka na Dolnym Śląsku. Spora część, liczącego ponad 64 tysiące pozycji księgozbioru, przetrwała II wojnę światową. Ślad po książkach zaginął, gdy do Polski weszła Armia Czerwona. Tymczasem, nieoczekiwanie dla zarządcy, na zamek wróciła jedna z zaginionych książek. - Pewnego dnia zadzwonił telefon z szokującą wiadomością. Skontaktowała się z nami niemiecka aktorka, Johanna Lesch. Poinformowała nas, że jest w posiadaniu książki z naszą pieczęcią i chciałaby ją nam przekazać- opowiada Krzysztof Urbański, prezes zamku Książ. - Panią Lesch zaprosiliśmy do zamku, wówczas opowiedziała nam, jak znalazła się w posiadaniu książki. Okazało się, że otrzymała ją od znajomego antykwariusza z Moskwy. To od niego dowiedziała się, że książka przywędrowała z Tadżykistanu, zanim trafiła do Rosji - informuje Urbański.
Odnaleziona książka to kroniki saksońskie, wydane w XVIII wieku w Dreźnie. Wolumin zachował się w bardzo dobrym stanie. - Wygląda tak, jakby nikt jej nie czytał - dziwi się prezes.
Mogła zostać w Niemczech
Fakt, że książka, która w przeszłości należała do biblioteki na zamku Książ, wróciła do Wałbrzycha, to niezwykły przypadek.
- Proszę sobie wyobrazić, że pani Lesch początkowo próbowała ją oddać bibliotekom niemieckim. Te jednak nie chciały przyjąć książki, do której nie mają praw. Tam też zachęcono aktorkę, aby skontaktowała się z nami. Z czego bardzo się cieszymy, to dla nas historyczny moment - mówi Urbański.
Książki wywieziono na wschód?
W XIX wieku biblioteka w Książu była największym księgozbiorem na Dolnym Śląsku. Kolekcja liczyła ponad 64 tysiące woluminów. Wśród nich były rękopisy, manuskrypty, stare mapy, czy kroniki.
Obecnie biblioteka na zamku nie istnieje. Wiadomo, że część z tych książek została zniszczona, jednak większość z nich została wywieziona tuż po wojnie. - Dorota Stempowska, wieloletnia mieszkanka Książa, na własny oczy widziała, jak książki zostały załadowane do dwóch ciężarówek, które jechały na wschód. Nie mamy podstaw, by nie wierzyć jej relacji - uważa Urbański.
Mimo że znalazła się dopiero jedna książka z wielotysięcznego zbioru, to prezes zamku ma nadzieję, że nagłośnienie tej historii sprawi, że znajdą się kolejne. - Wolumin z naszego zbioru można rozpoznać po pieczątce Książa. Liczymy na to, że teraz ruszy fala i zgłoszą się do nas kolejne osoby, które przypadkiem stały się posiadaczami książek z zamkowej biblioteki - kończy Urbański.
Autor: zuza / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Zamek Książ