Helsińska Fundacja Praw Człowieka informuje, że złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa Narodowego Odrodzenia Polski, Adama Gmurczyka.
To odpowiedź wpis Gmurczyka w internecie, w którym - linkując do wiadomości o ataku na squat Wagenburg, do którego doszło 11 listopada br. - podziękował on "grupie wrocławskich wolontariuszy" za "działania remontowe" w tym miejscu. "Nie ustawajcie!" - napisał.
- Biorąc pod uwagę powagę zdarzeń, jakie miały miejsce 11 listopada bieżącego roku we Wrocławiu, i publiczny wpis, który można odczytywać jako pochwałę popełnienia przestępstwa, zdecydowaliśmy się złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa Narodowego Odrodzenia Polski - informuje w rozmowie z tvn24.pl Dorota Pudzianowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Koło takich zachowań nie można przejść obojętnie - dodaje.
"Podziękował napastnikom"
Według Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, prezes NOP mógł popełnić przestępstwo polegające na nawoływaniu do popełnienia występku, miał również dopuścić się publicznej pochwały popełnienia przestępstwa.
- Adam Gmurczyk, pisząc o "grupie wrocławskich wolontariuszy", którzy "udali się mimo dnia świątecznego do miejscowego squatu" i o ich "działaniach remontowych" czy "bezinteresownej akcji", bezpośrednio nawiązywał do zdarzeń w squacie przy ul. Na Grobli we Wrocławiu - czytamy w komunikacie umieszczonym na stronie internetowej fundacji. - Zdarzenia te polegały na niszczeniu mienia (art. 288 §1 k.k.), spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 156 § 1 k.k.) i narażeniu na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia (art. 160 § 1 k.k.).
Według HFPC, Gmurczyk słowami: "Jako człowiek - dziękuję im za to" podziękował napastnikom, a pisząc "Nie ustawajcie!" zachęcał ich do dalszego działania.
"Kamienie i bluzgi"
Jak pisaliśmy już na tvn24.pl, 11 listopada do mieszkańców wrocławskiego squatu Wagenburgu przyjechała grupa zamaskowanych mężczyzn. Sforsowali ogrodzenie i zaatakowali.
- Zaczęli rzucać kamieniami, szarpać się z nami, okładać kijami i bluzgać - relacjonował jeden ze squatersów i dodał, że napastnikami mogli być właśnie przedstawiciele NOP, którzy dzień wcześniej zorganizowali we Wrocławiu swój marsz. - Na ich kurtkach widzieliśmy naszywki, między innymi z hasłami "Polska walcząca". Mogli do nas przyjechać zaraz po marszu - powiedział.
Do szpitala trafiły trzy osoby, w tym jedna w ciężkim stanie.
Policja: Sprawa nadal badana
Po zajściach policja zatrzymała cztery osoby. Zwolniła je z aresztu i nie postawiła żadnych zarzutów. Według funkcjonariuszy, nie można było stwierdzić, że sprawcami byli przedstawiciele NOP, ponieważ zdarzenie przy ul. Na Grobli miało miejsce zaraz po zakończeniu marszu, jednak było to w całkowicie innym miejscu.
Sprawa jednak nie jest zakończona. - Zebrany materiał jest zabezpieczony i badany, aby móc przedstawić zarzuty konkretnym osobom, ale w tej chwili nie ma jeszcze zatrzymanych - informuje asp. Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji. - Policjanci cały czas sprawdzają każdy wątek i pracują nad sprawą - dodaje.
Autor: bieru/balu / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl