Brak maseczek na twarzach osób z obsługi pociągu jadącego z Wrocławia zaniepokoił jednego z pasażerów. Jak relacjonuje, gdy zwrócił uwagę pracownikom kolejowej spółki, usłyszał, że jest... wariatem. Sprawa jest wyjaśniana, a kolejarze przepraszają.
Środowy poranek. Pociąg POLREGIO jadący z Wrocławia do Międzylesia. Składem podróżował reportażysta i fotograf Filip Springer. Sam miał zasłonięte usta i nos. Maseczek na twarzach nie miała natomiast - jak wynika z jego relacji - obsługa pociągu. "Hej POLREGIO , a czemu Wasi pracownicy w pociągu jadącym z dziś Wrocławia (8:24) do Międzylesia zwyzywali mnie gdy im zwróciłem uwagę, żeby założyli maseczki? Usłyszałem, że jestem wariatem, że na Dolnym Śląsku jest mało zakażeń i że łatwiej pod samochód wpaść niż się zakazić. I że jak mi nie pasuje, to mam wy*******ać do innego wagonu" - Springer na Facebooku opisał to, co spotkało go w pociągu.
Interwencja SOK poskutkowała na chwilę
A w rozmowie z reporterką TVN24 dopowiada: - Zwróciłem uwagę trzem pracownikom, którzy siedzieli na miejscach służbowych. Po mojej uwadze dwóch z nich założyło maseczki, a jeden nie. Po tym miała rozpocząć się nieprzyjemna wymiana zdań, a Springer przesiadł się w inne miejsce. Później - jak wynika z jego słów - pojawili się konduktorzy, którzy jednak nie zareagowali na to, co się stało. Gdy w wagonie pojawili się funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei, pasażer poprosił o interwencję. SOK-iści pouczyli obsługę składu. To miało poskutkować tylko na chwilę. A gdy sokiści zniknęli, z twarzy pracowników POLREGIO zniknąć miały też maseczki.
"Nie ma miejsca na ignorowanie zasad bezpieczeństwa"
Jak przekazuje Dominik Lebda, rzecznik prasowy POLREGIO, incydent jest już wyjaśniany. - Po otrzymaniu zgłoszenia, wobec drużyny konduktorskiej w trybie pilnym wdrożyliśmy postępowanie wyjaśniające. W tym celu zostanie zabezpieczony monitoring z pojazdu obsługującego zgłoszony pociąg - mówi Lebda. I dodaje: - Wdrażanie dalszych kroków dyscyplinujących uzależniamy od wyniku postępowania wyjaśniającego oraz zapisów monitoringu. Rzecznik podkreśla, że spółka przeprasza za to, co się stało. Zaznacza też, że w pociągach spółki "nie ma miejsca na ignorowanie zasad bezpieczeństwa, w tym obowiązującego reżimu sanitarnego". I tu nie ma być odstępstw ani dla pasażerów, ani drużyn konduktorskich. - Bezpieczeństwo, także w odniesieniu do trwającej pandemii, jest dla nas najważniejsze i od początku pandemii bardzo pilnujemy, żeby nasze drużyny konduktorskie niosły jak najlepszy przykład właściwego, bezpiecznego zachowania - tłumaczy Lebda.
Źródło: facebook.com, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock