Na przełomie XIX i XX wieku w niemieckim Breslau działało ok. 60 domów handlowych i towarowych. W latach międzywojennych przybyło kolejnych kilkanaście kilkukondygnacyjnych sklepów z półkami uginającymi się pod ciężarem produktów na sprzedaż. Miały być jak najbardziej luksusowe, a klientów olśniewać nie tylko bogactwem oferowanych towarów, lecz także wystrojem wnętrz.
- Powszechnie uważa się, że pierwszym domem handlowym w Breslau był Monopol. Jednak pierwszy był dom rodziny Sachsów, który został otwarty już w latach 40. XIX wieku. Miał duże okna wystawowe, przestronne witryny. To był ewenement, bo wtedy w mieście rządziły jeszcze maleńkie sklepiki - mówi Maria Zwierz, kustosz z Muzeum Architektury we Wrocławiu. Te małe przybytki handlarzy rozwijały się jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Sytuacja zmieniła się pod koniec XIX wieku. Właśnie wtedy wybuchł boom na kupieckie domy. Dlaczego? Według znawców tematu przyczyn było kilka. – Taka była moda i trend, by iść w kierunku dużych, luksusowych obiektów handlowych. Miało to świadczyć o potędze ekonomicznej miasta i jego mieszkańców. W końcu Breslau było jednym z najbogatszych niemieckich miast – wyjaśnia Zwierz. I dodaje, że domy handlowe i towarowe były synonimem luksusu.
"Świątynia komercji" w centrum Breslau
W latach 1892-1912 w krajobrazie miasta było już 60 działających domów handlowych i towarowych. Wszystkie nowoczesne i ekskluzywne. Wszystkie walczące o klienta. Głównie tego bogatego. Przy Rynku, na którym dawniej kwitł handel, kolejne sklepy wyrastały jak grzyby po deszczu. Magazyn Nowości Moritza Sachsa został przejęty i wyburzony przez braci Artura i Georga Baraschów. Ich nowa placówka, dzisiejszy Feniks, miała być zwieńczeniem handlowego imperium. W tym czasie budynek był największym z wrocławskich domów towarowych. Został otwarty w akompaniamencie śpiewaków operowych. Bogate wnętrza miały przyciągać zamożnych klientów. Właściciele nie oszczędzali i eksponowali przepych: lustrzane ściany, drewniane parkiety i stoiska pełne rozmaitego asortymentu. Wrocławianie mieli tu z czego wybierać: oprócz ubrań, sprzedawano też złoto, zegary, dywany, zabawki i produkty spożywcze. Znalazło się tu także miejsce dla olbrzymiej restauracji i ogrodu zimowego. Wrocławska prasa nazywała to miejsce "pałacem towarów" i "świątynią komercji".
Pod koniec lat 20. XX wieku właściciele zdecydowali się na remont, a secesję zastąpił modernizm. – To był częsty zabieg. Przedsiębiorcy chcieli iść z duchem czasu: zmieniano wnętrza, charakter elewacji, wprowadzano udogodnienia dla klientów i towarów. W dzisiejszym "Feniksie" zamontowano nawet pierwsze w mieście ruchome schody – przypomina Zwierz.
"Dawne sklepy jak dzisiejsze galerie"
W Rynku, na działce o numerze 39-40, działał dom handlowy, którego właścicielem był Louis Levy. Tu eleganckie damy mogły uzupełnić swoją garderobę, a na wyższych piętrach szwaczki w pocie czoła tworzyły najnowsze wzory sukni. Kilka kamienic dalej działały domy handlowe Trautner i Hönert, a pod numerem 58 dom handlowy i księgarnia Priebatsch (dzisiejsza Dolnośląska Biblioteka Publiczna).
Kilkaset metrów dalej otwarto dom towarowy Victoria, dzisiejszą siedzibę firmy Herbapol. Handlarze mogli tu wynająć powierzchnię, by wystawić swoje towary, a znużeni zakupami klienci odpoczywali w restauracji. Z kolei na tych głodnych kultury czekała galeria sztuki i jedna z pierwszych w Breslau sal kinowych. – Pod tym względem domy towarowe wyglądały jak współczesne galerie handlowe. Obok sklepów znajdowały się punkty usługowe i gastronomiczne – przyznaje kustosz.
Dziś imprezownia, kiedyś elegancki pasaż handlowy
Domy towarowe wyglądały jak współczesne galerie handlowe. Obok sklepów znajdowały się punkty usługowe i gastronomiczne. Maria Zwierz, kustosz Muzeum Architektury we Wrocławiu
Niedaleko Rynku otwarto największy w mieście pasaż handlowy, dziś wrocławskie zagłębie klubowe, tzw. Pasaż Niepolda. Jego właścicielem był Wilhelm Niepold, który najpierw handlował produktami sprowadzanymi z dalekich krajów, m.in.kawą i cygarami. Później powiększył swój biznes, a w lokalach pod jego szyldem działały firmy sprzedające galanterię, płótna, bieliznę i produkujące odzież.
"Tłum kupujących" na Świdnickiej
Od początku lat 90. XIX wieku ogromne sklepy powstawały też przy najbardziej reprezentacyjnej z miejskich ulic - Świdnickiej, która w ówczesnej prasie opisywana była jako "wypełniona tłumem kupujących". Szlaki wielkiemu handlowi przetarł tu Monopol, przylegający do hotelu o tej samej nazwie. Na automobile bogatych klientów sklepu czekał nawet pierwszy w mieście parking.
Obok kusił dom towarowy Juliusa Schoettlandera, jednego z najbogatszych mieszkańców miasta i fundatora Parku Południowego. Kilkaset metrów dalej zakupy można było zrobić w pięciopiętrowym domu towarowym Martina Schneidera, czyli w dzisiejszym domu handlowym Podwale. Tu działała słynna Cafe Vaterland, która zajmowała całe piętro i w której znużeni panowie mogli odpocząć od zakupowego szaleństwa.
W 1930 roku, przy tej samej arterii, otwarto dzisiejszą Renomę, czyli legendarny dom towarowy braci Wertheim. Wykończona złotem elewacja działała na wyobraźnię wrocławian. Na tych z grubymi portfelami czekały nie tylko stoiska z perskimi dywanami czy porcelaną, ale też fryzjer, atelier fotograficzne, sala rekreacyjna, ogród zimowy i restauracja.
Wyzwanie silnej konkurencji, w latach 30. XX wieku, rzucił Rudolf Petersdorff. Jego dom towarowy, dziś znany jako Kameleon, stanął przy ul. Szewskiej. Kilkadziesiąt lat temu miał być namiastką amerykańskiego snu w sercu Niemiec. Przed otwarciem przykryto go nawet ogromną płachtą, by do końca utrzymać wygląd obiektu w tajemnicy i ukryć go przed zazdrosnym wzrokiem konkurencji.
"Z nienawiści stał się aryjski"
Kilka lat później, po dojściu nazistów do władzy, wrocławskie domy handlowe i towarowe musiały zmienić właścicieli. Żydzi zostali pozbawieni swoich majątków, a sklepy przeszły w ręce aryjskich przedsiębiorców. Taki los spotkał m.in. dom towarowy braci Baraschów, firmy bieliźniarskiej Stein&Koslowsky, dom Schlesinger&Grunbaum przy dzisiejszej ul. Rzeźniczej, sklep Levy'ego, nowoczesny dom towarowy Petersdorffa, dom handlowy C&A i dom towarowy braci Wertheim, który przemianowano na AWAG.
Nieprzychylni nowej polityce władz skrót tłumaczyli "Aus Wut Arisch Geworden" czyli "z nienawiści stał się aryjski".
Wojna oszczędziła wrocławski handel
W trakcie wojny w nietkniętym działaniami zbrojnymi Breslau wielkie sklepy wciąż działały. Gdy doszło do oblężenia miasta, niektóre z prężnie działających przedsiębiorstw zostały zrujnowane, m.in. dom handlowy Tack, który zniknął z rogu ul. Kuźniczej i Wita Stwosza. Większość obiektów wyszła jednak z II wojny światowej obronną ręką.
– Przy budowie wielu z nich wykorzystano konstrukcje szkieletowo-ramowe, które były trudnopalne i to je uratowało. Wprawdzie w większości przypadków nie udało się uratować oryginalnych szyb i wyposażenia, ale ich stan był dobry – przyznaje Zwierz.
Nowe czasy i przebranżowienie
Sklep braci Barasch został przekazany Powszechnej Spółdzielni Spożywców, a naprawy wymagał wyłącznie dach. Były przybytek Petersdorffa został pozbawiony okien i miał uszkodzone miedziane gzymsy. Szybko został wyremontowany, a po renowacji wprowadziły się do niego Zakłady Przemysłu Odzieżowego 1 Maja.
Domy towarowe i handlowe naprawiano w wielkim pośpiechu. – W 1948 roku we Wrocławiu miała odbyć się Wystawa Ziem Odzyskanych, więc władze miasta chciały jak najszybciej doprowadzić do porządku to, co się dało, by zrobić wrażenie na przyjezdnych – przypomina kustosz.
Tak stało się z Powszechnym Domem Towarowym, czyli dzisiejszą Renomą, gdzie można było dostać towary z wyższej półki. Naprzeciwko, w dawnym handlowym imperium Schneidera, działał Klub Dziennikarza i sklep PSS Społem.
Niedaleko, u zbiegu ul. Świdnickiej i placu Teatralnego, na parterze dawnego domu handlowego uruchomiono sklep, a wyżej stworzono dom studencki. Z kolei w Victorii uruchomiono produkcję Herbapolu, a w dawnym domu handlowym przy ul. Rzeźniczej siedzibę miały Zakłady Przemysłu Odzieżowego Intermoda.
Zamiast zakupów pizza i książka
Ostatnim "klasycznym" wrocławskim domem towarowym jest Solpol, który stanął w 1993 roku przy ulicy Świdnickiej. Miał być symbolem zmieniających się czasów i powiewem Zachodu. Prasa pisała o "Europie na Świdnickiej", a kolorowy budynek miał rozweselać ponurą i szarą okolicę.
- To ważny obiekt, bo został wybudowany jako ostatni wrocławski dom towarowy przed epoką supermarketów i galerii handlowych – tłumaczył prof. Rafał Eysymontt, historyk sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego, po tym, jak okazało się, że Solpol może zostać najmłodszym zabytkiem w Polsce. W niektórych z przedwojennych wielkich sklepów dziś zjemy pizzę, w innych wypożyczymy książkę lub porozmawiamy z urzędnikami na temat rozwoju miasta. Niektóre czekają na najemców, a ich olbrzymie przeszklone witryny straszą pustkami, jeszcze inne zostały zamienione w siedziby firm, a w miejscu wieszaków i półek stoją biurka i komputery. Jednak w wielu z nich, wyremontowanych i unowocześnionych, wciąż można zrobić zakupy. W nowoczesnym Wrocławiu na 1000 mieszkańców przypada 800 metrów kwadratowych powierzchni handlowej.
Przedwojenne domy handlowe i towarowe wciąż można podziwiać we Wrocławiu:
Autor: Tamara Barriga / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: fotopolska.eu