"Działając w imieniu naszych mocodawców (...) zawiadamiamy o znalezieniu przez wspólników (...) pociągu pancernego z czasów II wojny światowej" - pisze w piśmie do starosty wałbrzyskiego jedna z kancelarii prawnych. W owianym tajemnicą składzie mają znajdować się "przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne". - To byłoby niesamowite odkrycie - przyznają pasjonaci historii.
Urzędnicy, którzy zostali poinformowani o rzekomym odkryciu są oszczędni w słowach.
- Wpłynęło do nas oficjalne pismo drogą urzędową. Nie było opatrzone klauzulą tajności. Starosta, zgodnie z ustawą, poinformował odpowiednie służby. Osoby, reprezentowane przez jedną z kancelarii prawnych domagają się 10 proc. znaleźnego - mówi Marika Tokarska, asystentka starosty wałbrzyskiego. I dodaje, że "sprawa jest procedowana".
Wiadomość od starosty trafiła już do służb. W urzędzie zorganizowano też specjalne spotkanie z przedstawicielami policji, wojska, prokuratury i straży pożarnej. - Jesteśmy w gotowości do podjęcia działań zabezpieczających - informuje nadkom. Magdalena Korościk z wałbrzyskiej policji.
Chcą 10 proc. znaleźnego
Odkrycia miały dokonać dwie osoby: Polak i Niemiec. "Działając w imieniu naszych mocodawców (...) zawiadamiamy o znalezieniu przez wspólników (...) pociągu pancernego z czasów II wojny światowej" - czytamy w piśmie od kancelarii, które pokazał portal daminfo.pl.
Dalej prawnicy informują, że "na rzecz mocodawców zastrzegają prawo do żądania znaleźnego (...) w wysokości ustawowo określonej". Chodzi o 10 proc. wartości znaleziska.
Dlaczego odkrywcy zwracają się z tą sprawą do urzędników? Eksploratorzy domniemują, że pociąg może być zaminowany i dlatego odkrywcy potrzebują pomocy urzędników.
Wakacyjna opowieść?
Pasjonaci historii Dolnego Śląska są ostrożni. - Mamy tu dwa evergreeny poszukiwawcze, czyli dwa złote pociągi. Jeden ma znajdować się pod górą Sobiesz koło Piechowic, a drugi właśnie w okolicach Wałbrzycha - mówiła na antenie TVN24 Joanna Lamparska, autorka książek o tajemnicach Dolnego Śląska.
Jej zdaniem być może osoby, które zgłosiły się do urzędników wskazują zupełne inne miejsce i kolejny z zaginionych pociągów. - Wygląda to jednak na wakacyjną opowieść. Chociaż bardzo bym chciała, żeby pociąg został odnaleziony. To byłoby niesamowite odkrycie - przyznała Lamparska.
Jakie są szanse, że to jednak nie tylko legenda? Jak przyznaje autorka książek na tym etapie trudno to określić. - Szansa na to pojawi się zaraz po badaniach. Jeśli panowie mają faktycznie dokumenty to namierzenie pociągu nie będzie trudne, później będzie trzeba go zbadać, a później zaczną się schody - powiedziała Lamparska. I wyjaśniała, że jeśli sprzęt wykaże, że w danym miejscu znajdują się przemieszczenia gruntu lub pusta przestrzeń to eksploatorzy będą musieli tam wejść, a to będzie musiało odbyć się w asyście licznych służb i będzie wymagało olbrzymich środków. - A potem już tylko światowa sława - mówiła ekspertka uśmiechając się.
O potencjalnym miejscu ukrycia pociągu i tajemnicach Dolnego Śląska reporter TVN24 rozmawiał ze znawcą historii regionu:
"Bujda i nieprawda"
Pociąg, który ma znajdować się niedaleko Wałbrzycha to "bohater" opowieści Tadeusza Słowikowskiego, emerytowanego górnika. Kilkadziesiąt lat temu jeden z Niemców miał powiedzieć mężczyźnie, że przy torach kolejowych znajduje bocznica, która wiedzie na Zamek Książ. Właśnie tam, w maju 1945, miał wjechać niemiecki pociąg pełen złota, być może platyny przemysłowej lub depozytów lokalnej ludności. Latami mężczyzna poszukiwał składu wypełnionego skarbami.
Poproszony przez nas o komentarz ocenił, że najnowsze rewelacje, które dotarły do urzędników "to bujda i nieprawda".
Podobnego zdania jest Andrzej Gaik, dziś przewodnik po Zamku Książ, który także poszukiwał zaginionego składu. - Moim zdaniem pociąg nie został odnaleziony. Nikt jeszcze nie trafił na jego ślad - twierdzi Gaik.
Dyplom zamiast nagrody?
Do wojewódzkiego konserwatora zabytków nie trafiły żadne oficjalne pisma ws. odkrycia skarbu. Jednak konserwator przyznaje, że uzyskanie znaleźnego może nie być łatwą sprawą. - Jeśli znalezisko to dobro kultury narodowej to znalazca może wystąpić o nagrodę, którą przyznaje minister kultury. Może być to gratyfikacja pieniężna, ale też np. dyplom uznania - tłumaczy Ewa Kica, zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków. I podkreśla, że każde znalezisko w ziemi to własność skarbu państwa.
Autor: tam/i / Źródło: TVN24 Wrocław, daminfo.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24