Paweł R., który jest podejrzany o podłożenie ładunku wybuchowego w autobusie linii 145, jest poczytalny - tak orzekli biegli, którzy podczas obserwacji psychiatrycznej badali mężczyznę. 22-letni student chemii na proces czeka w areszcie śledczym. Za terroryzm grozi mu dożywocie.
- Podejrzany jest poczytalny. Jednak biegli wskazali, że w czasie popełnienia przez podejrzanego, Pawła R., zarzucanych mu czynów miał on w stopniu znacznym ograniczoną zdolność do rozpoznania ich znaczenia i ograniczoną zdolność pokierowania swoim postępowaniem - informuje Robert Tomankiewicz z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.
Co w takim razie dla śledczych i podejrzanego oznacza opinia biegłych? Jak tłumaczy prokurator stan zdrowia R. pozwala na jego udział w postępowaniu karnym. To byłoby niemożliwe, gdyby biegli stwierdzili, że mężczyzna jest niepoczytalny. - Zgodnie z przepisami w przypadku ograniczonej poczytalności sąd nie musi, ale może, zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary - mówi Tomankiewicz. W takim wypadku Pawłowi R. groziłoby nie dożywocie, ale kara od 4 do 11 lat i 11 miesięcy pozbawienia wolności.
Paweł R. był obserwowany przez biegłych przez 8 tygodni. Prokuratorzy wyjaśniali, że na podstawie jednorazowego badania ambulatoryjnego biegli nie byli w stanie kategorycznie wypowiedzieć się na temat jego zdrowia psychicznego.
Śledczy wciąż czekają na ekspertyzę po eksperymencie jaki przeprowadzono w październiku. Na policyjnym poligonie sprawdzano co stałoby się, gdyby bomba skonstruowana przez studenta chemii nie była wadliwa i wybuchła w autobusie linii 145. Czytaj więcej na ten temat
Najpierw miał żądać złota, później bombę zostawić w autobusie
Działania Pawła R. 19 maja postawiły na nogi służby. Tego dnia o poranku operator numeru 112 odebrał telefon od niezidentyfikowanej osoby. Z treści zgłoszenia wynikało, że jeśli wrocławskie służby nie dostarczą złota w określone miejsce to w mieście zaczną wybuchać bomby. Jedna po drugiej. Za rozbrojenie każdego z czterech ładunków autor telefonu zażądał po 30 kilogramów złota. Kruszcu nie dostał. A kilka godzin później, niedaleko Dworca Głównego, doszło do eksplozji.
Początkowo śledczy nie przyznawali, że łączą te dwie sprawy.
Obok dworca kolejowego wybuchła domowej roboty bomba. Znajdowała się w żółtej reklamówce, którą z autobusu komunikacji miejskiej wyniósł, zaalarmowany przez pasażerkę, kierowca. Śruby, które konstruktor umieścił w ładunku raniły 82-letnią kobietę stojącą na przystanku.
Po pięciu dniach poszukiwań zatrzymano 22-letniego studenta chemii Politechniki Wrocławskiej. Mężczyzna usłyszał zarzuty o charakterze terrorystycznym, później prokuratorzy przedstawili mu także zarzut wymuszenia rozbójniczego. Śledczy uważają, że to właśnie Paweł R. zażądał złota w zamian za rozbrojenie bomb. Grozi mu dożywocie.
- Podejrzany konsekwentnie odmawia składania wyjaśnień, ale podczas pierwszego przesłuchania złożył krótkie oświadczenie w którym przyznał się do winy - przypomina Tomankiewicz.
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Policja / TVN24