Wystarczyły dwa dni pracy i stary ikarus zyskał zupełnie nowy wygląd. Graficiarze udowodnili, że malowanie po autobusie może być sztuką.
- Ma się pojawiać, robić wrażenie i znikać - tak o swoim dziele mówi Piotr Śliwa, jeden z artystów, którzy 70 puszkami ze sprayem odmienili oblicze autobusu.
Czarno-biały ikarus z pewnością zwróci uwagę, bo wśród żółto-czerwonych pojazdów jest prawdziwym rodzynkiem. Na ulicach Wrocławia pojawi się w poniedziałek. - Efekt jest piorunujący - zachwyca się Agnieszka Korzeniowska z wrocławskiego MPK.
Spółka od lat walczy z wandalami, którzy niszczą autobusy i tramwaje. Zamontowanie kamer niczego nie zmieniło, więc przyjęto inną strategię. Ikarus o odmienionym wyglądzie, ma pokazać, że w graffiti nie ma niczego złego.
- Chcemy wyraźnie powiedzieć, że widzimy, gdzie jest granica pomiędzy sztuką, a wandalizmem. Graffitii to doskonała sztuka, która potrafi zaistnieć w przestrzeni miejskiej i wprowadzić do niej nową wartość - mówi Korzeniowska.
To nie koniec zmian
Dwudniowa akcja przemalowania autobusu kosztowała 3 tysiące złotych. To nic w porównaniu z kwotami, jakie MPK wydaje na naprawę zniszczonych przez wandali pojazdów. Tylko w tym roku kosztowały one pół miliona złotych.
Jeśli pomysł się sprawdzi, być może wykorzystany będzie ponownie, przy rewitalizacji Nadodrza. - Byłaby to doskonała okazja do polepszenia swojego warsztatu robiąc coś fajnego dla miasta - zachwyca się Śliwa.
Autor: ansa/roody