Wrocławski sąd zdecydował w czwartek, że wizerunek i dane Tomasza Komendy nie zostaną przywrócone do rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym. Komenda po tym, jak wyszedł na wolność, zawnioskował do sądu o usunięcie jego danych z bazy. Te zniknęły tymczasowo, do czasu rozpatrzenia jego wniosku.
Decyzję sąd podjął w czwartek. Orzekł, że dane Komendy nie wrócą do rejestru, gdyż prawomocny wyrok wobec niego zapadł, zanim weszła w życie ustawa z 2016 roku o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Zatem w interpretacji sądu Tomasza Komendy ta ustawa nie dotyczy.
Prokurator wnioskował o zawieszenie postępowania do czasu orzeczenia Sądu Najwyższego. W tym przypadku danych w rejestrze też by już nie było.
- Cel był taki sam, jednak prokuratura uznała, że w tej sytuacji prawnej, w jakiej znajduje się Tomasz Komenda, rozwiązaniem jest zawieszenie postępowania do czasu rozstrzygnięcia wniosku o wznowienie postępowania - przyznał po rozprawie Dariusz Sobieski z Dolnośląskiego Zamiejscowego Wydziały Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Śledztwo na nowo
Tomasz Komenda został w 2004 roku prawomocnie skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki w noc sylwestrową na przełomie 1996 i 1997 roku. Odsiadywał wyrok w zakładzie karnym w Strzelinie.
Mężczyzna został zatrzymany w 2000 roku. Do tego, że w ogóle był we wsi, w której zamordowano nastolatkę, przyznał się tylko podczas przesłuchania przez policjantów. Powiedział, że odbył tam stosunek z dziewczyną, której wcześniej nie znał. Swoich słów później nie powtórzył. Twierdził, że zostały na nim wymuszone. Miał zostać pobity przez policjantów.
Głównym dowodem go obciążającym był kod DNA zabezpieczony z włosa znalezionego na czapce, którą oprawca nastolatki pozostawił na miejscu zbrodni. Także ślad zapachowy z czapki miał należeć do Komendy. Dowodem były także ślady zębów pozostawione na ciele ofiary.
W 2016 roku prokuratorzy wrócili do sprawy. Początkowo działania prowadzili w tajemnicy i analizowali kilkanaście tomów akt sprawy sprzed lat. W czerwcu 2017 roku okazało się, że związek ze śmiercią nastolatki może mieć Ireneusz M., mężczyzna kilkukrotnie skazywany za gwałty. M. jest teraz podejrzany o zgwałcenie i zabójstwo dziewczyny.
Śledztwo prokuratury wciąż trwa. I to właśnie w jego efekcie, podczas powtórnej analizy akt, okazało się, że Tomasz Komenda może być niewinny. Tak twierdzą teraz prokuratorzy.
Na wolności
15 marca 2018 roku, po 18 latach w więzieniu, Tomasz Komenda wyszedł na wolność. Zdecydował o tym sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, który wobec skazanego zastosował instytucję warunkowego przedterminowego zwolnienia.
Sąd ten nie decydował o tym, czy Komenda jest winny, czy też nie. Decyzje w tym zakresie będą zależały od Sądu Najwyższego. To właśnie tam trafił wniosek prokuratury o wznowienie postępowania w sprawie Tomasza Komendy. Termin posiedzenia nie został jeszcze wyznaczony.
To, co działo się w śledztwie dotyczącym Tomasza Komendy, badają łódzcy śledczy. - Przede wszystkim będziemy ustalać, czy nie dochodziło do tworzenia fałszywych dowodów, które ukierunkowywałyby postępowanie przeciwko osobie niewinnej bądź zatajania dowodów niewinności. Sprawa będzie badana także pod kątem ewentualnego poplecznictwa i bezprawnego pozbawienia wolności Tomasza K. - poinformował Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław