- W dyplomacji ocenia się idee pod kątem skutków, a nie intencji. Nie wiem, jaka była intencja polskiego rządu, że zdecydował się tę usługę dla Waszyngtonu w Warszawie zrealizować - skomentował w "Faktach po Faktach" zorganizowaną w Warszawie konferencję bliskowschodnią Donald Tusk, przyznając, że nie widzi tu interesu Polski.
- Wiem jedno: wskutek różnych błędów i potknięć, niestety głównie polskiej dyplomacji, dzisiaj zamiast V4 - grupy, gdzie Polska odgrywała przez lata wiodącą rolę, rolę niekwestionowanego lidera - mamy dzisiaj grupę V3, w której miejsce Polski zajął w jakimś sensie Izrael - powiedział w "Faktach po Faktach" Donald Tusk.
Premier Mateusz Morawiecki podjął w poniedziałek decyzję o odwołaniu udziału polskiej delegacji na szczyt Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Węgry, Czechy i Słowacja) w Izraelu. Była to reakcja na wypowiedzi, jakie padły w ostatnim czasie ze strony izraelskich polityków. Z Benjaminem Netanjahu spotkali się we wtorek szefowie rządów pozostałych członków V4.
Tusk o konferencji w Warszawie: interesu Polski tutaj nie widzę
Tusk ocenił również w "Faktach po Faktach" rezultaty ubiegłotygodniowej konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Zwrócił uwagę, że "w dyplomacji ocenia się idee, pomysły i przedsięwzięcia pod kątem skutków, a nie intencji".
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem, jaka była intencja polskiego rządu, że zdecydował się tę usługę dla Waszyngtonu w Warszawie zrealizować - przyznał Tusk.
- Usługę, tak, co do tego nie ma wątpliwości. Interesu Polski tutaj nie widzę, może poza tym, że liczono na jakieś względy u prezydenta (USA Donalda - red.) Trumpa - zaznaczył szef Rady Europejskiej.
- Jedynym efektem, i to bardzo spektakularnym, był ten polityczny wybryk. Mówię tu o wypowiedzi premiera Izraela, a później też nowego ministra spraw zagranicznych - kontynuował.
Dodał, że ma świadomość, iż minister Jacek Czaputowicz i premier Mateusz Morawiecki nie ponoszą odpowiedzialności za słowa izraelskiego szefa rządu, to jednak oni "przygotowali mu (Netanjahu- red.) nadzwyczajnie spektakularną scenę".
Zdaniem Tuska mamy dzisiaj władzę, która "poprzez różne nierozsądne gesty, choćby tę słynną ustawę o IPN, z jednej strony zbudowała wrażenie, że pojawiają się jakieś takie smugi, wątki antysemityzmu w polskim życiu publicznym, a z drugiej strony, w ułamku sekundy zdecydowała się na to, aby wspólnie z Izraelem pisać ustawę dla polskiego Sejmu".
Według portalu "Jerusalem Post" Netanjahu w czasie pobytu w Warszawie "bardzo jasno stwierdził, że Polacy pomagali Niemcom zabijać Żydów w czasie Holokaustu". Ambasador Izraela w Polsce Anna Azari zdementowała te informacje.
Niewiele później natomiast nowy minister spraw zagranicznych Israel Kac, odpowiadając na pytanie o słowa Netanjahu, podkreślił: - Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i, tak jak powiedział Icchak Szamir [były premier Izraela - red.], któremu Polacy zamordowali ojca, 'Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki'. I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych".
"Przyszłość Ukrainy to także przyszłość Polski"
W "Faktach po Faktach" Donald Tusk mówił także o swojej niedawnej wizycie na Ukrainie. We wtorkowym wystąpieniu w ukraińskim parlamencie przewodniczący Rady Europejskiej przedstawił kilka "przyjacielskich porad" dla Ukrainy. Apelował m.in. o sprzeczanie się "z umiarem" i jedność "w sprawach, które mają najważniejsze znaczenie dla Ukrainy", solidarność, prawdę historyczną oraz omijanie pokus radykalnego nacjonalizmu i populizmu.
Pytany, czy chciałby udzielić tych rad także Polsce, Tusk przyznał, że brzmią one "dość uniwersalnie" i "w wielu miejscach na świecie znalazłyby swoje zastosowanie".
- Ale ja rzeczywiście byłem skoncentrowany na tym, co dzieje się dzisiaj w Kijowie, we Lwowie, na Ukrainie i w relacjach między Europą a Ukrainą, między Polską a Ukrainą czy - w tym negatywnym kontekście - między Rosją a Ukrainą - zastrzegł.
- Nie mam żadnych wątpliwości, że przyszłość Ukrainy to także przyszłość Polski i - w jakimś sensie - całej Europy. I to, że znajduję tylu przyjaciół dzisiaj na Ukrainie, wśród polityków, ale także wśród zwykłych ludzi, rozumiejących to, co mówię do nich. To jest też dla mnie pewien typ zobowiązania, bo mam wrażenie - i nie jestem tu odosobniony - że dzisiaj relacje i polsko-ukraińskie i niektórych państw europejskich z Ukrainą są gorsze niż powinny być - mówił były premier.
- Niektóre państwa europejskie mogą sobie pozwolić na taki brak wyobraźni, ale na pewno nie Polska - dodał.
Autor: ft//kg//kwoj / Źródło: TVN24, PAP