Chciał zmienić oblicze Kościoła, bo w dzieciństwie sam był ofiarą księdza pedofila. Były ksiądz Lesław Juszczyszyn opowiada o trudnych doświadczeniach z dzieciństwa i o problemie pedofilii w Kościele. - Jestem wściekły, kiedy hierarchowie, którzy powinni zatroszczyć się o najsłabszych i najmłodszych, tak naprawdę troszczą się o funkcjonariuszy Kościoła - mówi Juszczyszyn.
Jego dramat zaczął się, gdy miał dziewięć lat. - Po mszy świętej, w której służyłem jako ministrant, proboszcz zabierał mnie do zakrystii. Zamykał drzwi, obnażał mnie, masturbował i całował - wspomina Juszczyszyn. - Byłem wykorzystywany do 13 roku życia - dodaje.
- Dziecko wykorzystywane seksualnie czuje wstyd, poniżenie. Nie wie co się w jego życiu dzieje, czuje okropne zamieszanie, zagubienie - mówi Juszczyszyn. Nie odwrócił się jednak od religii, wręcz przeciwnie. - Chcąc pomóc sobie, zwróciłem się w stronę Pana Boga i wstąpiłem do seminarium. (...) Nawet złożyłem śluby, że nigdy się nie ożenię i nie będę miał dzieci - żeby nie cierpiały tak, jak ja - tłumaczył.
Nikt nie uwierzył. "To się nie mogło zdarzyć"
Wydawało mu się, że w Kościele znajdzie pomoc. - Zawiodłem się - przyznał. Wobec księdza, który go molestował, nikt nigdy nie wyciągnął żadnych konsekwencji. - Byłem w Watykanie. Kardynał Francis Arinze, jeden z ówczesnych kandydatów na papieża, obiecał mi, że tę sprawę sam załatwi. Dostałem odpowiedź po dziewięciu miesiącach. Napisano w niej, że "tak jak pan Jezus cierpiał na krzyżu, tak i my powinniśmy cierpieć" - powiedział były ksiądz. Po miesiącu dostał list od proboszcza, który przed laty go molestował. - Stwierdził, że popełnił nieroztropność, że się wyspowiadał i dlatego powinniśmy zamknąć tę sprawę - wspomina Juszczyszyn. Potem napisał list do sądu biskupiego. Stamtąd odpowiedź brzmiała: "Taka sprawa nie mogła się wydarzyć, a gdyby się wydarzyła, to i tak jest już przedawniona". - Nikt z ludzi Kościoła mi nie uwierzył - mówi były duchowny.
Przyznaje, że przeżyty dramat odcisnął na nim swoje piętno. - Dlatego poszedłem na terapię - wyjaśnił. Po niej zdał sobie sprawę, że zostanie księdzem "było ucieczką". Po 15 latach zrezygnował z duszpasterstwa.
"Kościołowi zależy na księżach, a nie dzieciach"
Czym teraz są dla niego wydarzenia sprzed 30 lat? - Tylko wspomnieniem - mówi. - Wyszedłem z tego obronną ręką. Nie każdemu to się udaje. Mnie się udało - dodaje. Prowadzi fundację, która pomaga ofiarom molestowania seksualnego.
Oburza go bierność polskiego Kościoła w sprawie afer z udziałem księży pedofilów. - Jestem wściekły, kiedy hierarchowie, którzy powinni zatroszczyć się o najsłabszych i najmłodszych, tak naprawdę troszczą się o funkcjonariuszy Kościoła - powiedział.
Co z ks. Gilem? "Oby to była nieprawda"
- Każdy pedofil pozostanie do końca życia pedofilem. Każdy ksiądz, który dopuścił się zbrodni pedofilii, powinien natychmiast być pozbawiony funkcji duszpasterskich i zdjęć koloratkę - uważa. Jak dodał, dziwi go sytuacja, w której los dzieci jest ignorowany, a "ludzie troszczą się o to, jak czuje się sprawca". Podczas rozmowy odniósł się także do sprawy ks. Gila. - Nie osądzam go. Chciałbym, żeby to była nieprawda, ze względu na dzieci - powiedział. - Bo jeśli to jest nieprawda, to znaczy, że dzieci nie zostały skrzywdzone - dodał.
Autor: rf//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24