Zachu, Irak. Grupa ratowników ocaliła od śmierci poważnie rannego lamparta. Podczas akcji ratunkowej dwie osoby zostały ranne. Zwierzę wpadło w zastawioną pułapkę i próbując się z niej wyrwać, urwało sobie część kończyny.
W okolicach irackiego miasta Zachu krążył lampart plamisty z podgatunku Panthera pardus tulliana. Drapieżnik niepokoił mieszkańców i żywił się zwierzętami gospodarczymi. Chcąc go odpędzić, mieszkańcy zaczęli zastawiać sidła.
Jedna z pułapek okazała się skuteczna. Jednak, jak stwierdzili mieszkańcy, przy próbie uwolnienia się z niej, zwierzę odjęło sobie część kończyny. Poważnie ranny i bardzo agresywny lampart błąkał się po okolicy przez kilka dni.
Zaatakował dwie osoby
Na pomoc zwierzęciu wysłano grupę ratunkową. Czas nie był sprzymierzeńcem ratowników - z każdym dniem szanse na przeżycie drapieżnika drastycznie malały.
- Z moich informacji wynika, że próbowano go złapać przez trzy dni. Ostatniego dnia dwie osoby zostały ranne, co oznacza, że lampart je zaatakował. Krótko mówiąc, nie udało im się go złapać - opowiadał członek ekipy ratunkowej Baland Brifkani.
Dopiero po dołączeniu weterynarza, żołnierzy i psów tropiących udało się pochwycić drapieżnika.
Może nie przetrwać na wolności
Lampart plamisty z podgatunku Panthera pardus tulliana jest klasyfikowany przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody jako narażony na wyginięcie. Według weterynarza Sleimana Tamra, jedną z głównych przyczyn zmniejszenia populacji lampartów były prowadzone przez dziesięciolecia konflikty zbrojne w Iraku.
- Można było znaleźć je w całym Bliskim Wschodzie - w pasmach górskich między Afganistanem, Pakistanem, Irakiem, Iranem, Turcją, Syrią, a nawet Egiptem. Ale z powodu okoliczności, takich jak niszczenie terytorium i wojny prowadzone w regionie od 1960 roku, ich liczba spadła i obecnie bardzo rzadko można je spotkać - powiedział Tamra.
Mężczyznom udało się ostatecznie pojmać zwierzę. Przewiezione zostało do ogrodu zoologicznego w mieście Dahuk, gdzie opatrzono jego zranioną nogę. Ponieważ szanse lamparta na przeżycia na wolności nie są duże, przynajmniej na razie pozostanie pod opieką pracowników zoo. Jego stan powoli się stabilizuje.
- W tej chwili musi być pod obserwacją, dopóki nie wyzdrowieje. Jeśli zostanie tu w przyszłości, musimy znaleźć samicę tego samego gatunku, aby nie czuł się samotny i mógł się rozmnażać - wyjaśnił dyrektor zoo Ramadan Hassan.
Źródło: Reuters