Dwa szpitale w Londynie musiały odwołać operacje, a ciężko chorych pacjentów skierować do innych placówek, po tym jak systemy informatyczne przestały działać z powodu rekordowej fali upałów w połowie lipca - donoszą brytyjskie media. "Chaos", jak opisują tę sytuację lekarze, trwał przez niemal trzy tygodnie. Przyznają, że zagrażała ona bezpieczeństwu pacjentów. Dyrektor obu placówek przeprosił pacjentów, ich rodziny oraz personel za problemy wynikłe z awarii.
W połowie lipca Wielką Brytanię nawiedziła bezprecedensowa fala upałów, podczas której po raz pierwszy na Wyspach zanotowano temperaturę powyżej 40 stopni Celsjusza, i to w wielu miejscach jednocześnie. Ekstremalnie wysoka temperatura mocno obciążyła infrastrukturę w całym kraju. Jednym z najgorętszych punktów na mapie był Londyn, gdzie doszło do serii pożarów i wypadków związanych z wysoką temperaturą.
W czasie kulminacji fali upałów, 19 lipca w Szpitalach Św. Guya i Św. Tomasza w Londynie doszło do awarii komputerów. Dyrektor placówek profesor Ian Abbs zaznaczył, że awaria była "niezwykle poważna". Część systemów została przywrócona do końca lipca, ale odzyskanie danych i uruchomienie części funkcji zajęło więcej czasu.
- Złożoność naszych obecnych systemów IT utrudniła ich odzyskanie - wskazał rzecznik prasowy szpitali.
"Przepraszamy wszystkich, którzy zostali dotknięci przez problemy"
Pod koniec lipca Abbs przeprosił za zaistniałą sytuację pacjentów, ich rodziny i personel.
"Przepraszamy wszystkich, którzy zostali dotknięci przez niezwykle poważne problemy informatyczne, jakich doświadczyliśmy. To przeprosiny dla naszych pacjentów, ich rodzin i naszych lokalnych społeczności za to, jaki wpływ na ich opiekę mógł mieć ten incydent" - napisano w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej.
Londyn. Odwołane operacje, przełożone terapie
Problemy z funkcjonowaniem systemu informatycznego nie pozostały bez wpływu na funkcjonowanie szpitala. Dziennik "The Guardian" donosi, że część operacji musiała zostać odwołana, a poważnie chorych pacjentów trzeba było skierować do innych placówek.
Problemy zgłaszali także sami pacjenci. Chorzy na raka byli narażeni na podanie niewłaściwych leków, a część z nich z dnia na dzień dowiedziała się, że ich chemioterapia została odwołana. Wiele osób nie mogło skontaktować się ze szpitalem, by wyjaśnić nieporozumienia.
"Lecieliśmy na oślep"
Jak opowiadają lekarze, praca w tych szpitalach bez dostępu do cyfrowych archiwów okazała się ogromnym wysiłkiem. Aby otrzymać wyniki z laboratorium, konieczne było wysyłanie po nie innych pracowników szpitala, którzy mieli później problemy ze znalezieniem właściwego pacjenta. Utrata cyfrowych zapisów oznaczała również brak dostępu do kontroli danych, która pomaga ograniczyć ludzkie błędy. - Lecieliśmy na oślep. To był chaos - określił sytuację jeden z lekarzy ze szpitala św. Tomasza, cytowany przez "Guardiana".
Czytaj też: Tak suchego lipca w Anglii nie było od 1935 roku
"Komputery są niezbędne w opiece zdrowotnej", ale im więcej danych, tym gorzej dla planety
Ostrzeżenia o tym, że systemy informatyczne dwóch szpitali nie działają na optymalnym poziomie pojawiły się w zeszłym roku. W raporcie z listopada stwierdzono, że w ciągu poprzednich sześciu miesięcy był prowadzone prace mające na celu zniwelowanie możliwych zagrożeń - napisał "The Guardian".
Jak podkreślił profesor George Zervas z Kolegium Uniwersyteckiego w Londynie, "komputery są obecnie niezbędne w opiece zdrowotnej". - Globalna temperatura rośnie, a to oznacza, że systemy zasilania i chłodzenia powinny być dużo bardziej efektywne i odporne - wskazał. Jednocześnie stały wzrost liczby centrów danych oznacza, że odgrywają one rolę w globalnym ociepleniu. - Według przewidywań, do 2030 roku centra danych na całym świecie będą zużywać taką samą ilość energii, jaką zużywa dziś cała Europa - powiedział.
- Musimy znaleźć sposoby na obliczanie, przechowywanie i przekazywanie większej ilości danych przy znacząco mniejszym wykorzystaniu energii niż teraz - mówił Zervas.
Źródło: BBC, The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Travers Lewis/Shutterstock