Wielu mieszkańców Waszyngtonu w Stanach Zjednoczonych obudziło się w piątek z powodu hałasów docierających z przydomowych śmietników. Przyczyną zamieszania był młody niedźwiedź czarny, który poszukiwał w nich pożywienia. Akcja pochwycenia intruza zakończyła się kilka kilometrów od Białego Domu.
Młody niedźwiedź czarny (Ursus americanus) dał się we znaki mieszkańcom z jednej z dzielnic Waszyngtonu w Stanach Zjednoczonych. Zwierzę zaobserwowano w piątek rano, kiedy wędrował po okolicznych podwórkach i przetrząsał śmietniki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Natychmiast poinformowano odpowiednie służby.
Niedźwiedź spacerował w okolicy Brookland, a więc mniej niż osiem kilometrów od Białego Domu. Jak podała agencja Associated Press, w związku z lokalizacją, konieczne było utworzenie czegoś w rodzaju "niedźwiedziej grupy zadaniowej", w skład której wchodzili przedstawiciele lokalnej policji, organizacji Human Rescue Alliace, Departamentu Zasobów Naturalnych w stanie Maryland oraz tamtejszego ogrodu zoologicznego.
Franklin czy Smokey?
Zwierzę udało się pochwycić dopiero, kiedy weszło na drzewo. Policja musiała użyć alarmów, by zniechęcić go do zejścia na dół, aby ekipy miały czas na przygotowanie.
Zdjęcia niedźwiedzia i relacje z jego schwytania szybko obiegły media społecznościowe. Pojawiła się nawet internetowa dyskusja, jak zwierzę powinno się nazywać. Największym powodzeniem cieszyły się dwie możliwości - Franklin, od ulicy, na której w końcu udało się pojmać uciekiniera oraz Smokey - dla uczczenia kultowego niedźwiedzia z kreskówek oraz maskotki Służby Leśnej Stanów Zjednoczonych.
Źródło: Reuters, apnews.com