W rejonie Los Angeles od kilku dni szaleje pożar Franklin Fire. Z żywiołem, który opanowano w zaledwie siedmiu procentach, walczą już blisko dwa tysiące strażaków. Ogień pochłonął już obszar przekraczający 1,6 tysiąca hektarów.
Pożar, którego przyczyna nadal nie jest znana, jest usytuowany w trudno dostępnym miejscu w rejonie miasta Malibu, niedaleko Los Angeles w Kalifornii. Ewakuowano około 6,3 tysiąca osób z pobliskich domów, a 20 tysięcy ludzi jest objętych nakazem opuszczenia swojego miejsca zamieszkania. W pobliżu znajduje się też wiele posiadłości celebrytów, takich jak Cher czy Dick Van Dyke, którzy także musieli uciekać.
Do tej pory ogień strawił obszar o powierzchni przekraczającej 1,6 tysiąca hektarów. Pożar Franklin Fire opanowany jest w zaledwie siedmiu procentach. Nikt nie został ranny.
"To powinno pomóc"
"Strażacy robią stałe postępy. Oczekuje się, że wilgotność względna wzrośnie w ciągu nocy, a słaby północno-wschodni wiatr utrzyma się do wieczora" - przekazali w czwartek kalifornijscy strażacy (Cal Fire) w mediach społecznościowych.
Pożar, który rozpoczął się w poniedziałek, zniszczył dziewięć budowli i uszkodził sześć innych - przekazało Cal Fire.
W czwartek po południu istniała niewielka szansa na deszcz, powiedział Marc Chenard, meteorolog z Narodowej Służby Pogodowej (NWS). Pogoda przyniosła wyższą wilgotność, powyżej 70 procent oraz słaby wiatr.
- Nie wygląda to źle - powiedział Chenard. - Przynajmniej nie jest sucho i wietrznie. To powinno pomóc - uzupełnił.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALLISON DINNER