66-letnia kobieta, uwięziona w samochodzie, wpadła do rzeki kilka metrów od krawędzi wodospadu Niagara na granicy USA i Kanady. Ratownicy dotarli na miejsce na pokładzie śmigłowca. Po dwóch godzinach w lodowatej wodzie kobieta zmarła.
W środę około południa ratownicy z amerykańskiej straży przybrzeżnej US Coast Guard przybyli na miejsce, aby wyciągnąć uwięzioną w pojeździe kobietę. Wpadła ona samochodem do rzeki Niagara, około 45 metrów przed krawędzią wodospadu o tej samej nazwie. Spędziła na mrozie i w lodowatej wodzie około dwóch godzin. Jeden z ratowników został opuszczony na linie ze śmigłowca, aby wyciągnąć ze środka poszkodowaną. Niestety okazało się, że jest już martwa. Kobieta miała 66 lat - poinformowała nowojorska policja.
- To była niesamowita akcja ratunkowa straży przybrzeżnej - powiedział na konferencji prasowej kapitan policji Christopher Rola.
Kathy Hochul, gubernator Nowego Jorku, napisała na Twitterze , że jest "zasmucona tragiczną śmiercią" kobiety. Ponadto pochwaliła "szybkie i heroiczne działania" ekipy ratunkowej.
Wypadek przy wodospadzie Niagara
Nie wiadomo, dlaczego samochód wpadł do rzeki. Świadkowie zdarzenia opowiadali, że widzieli, jak pływa w pobliżu mostu Goat Island dla pieszych, gdzie prawdopodobnie wpadł. Drogi w okolicy były tego dnia śliskie, ponieważ spadł śnieg.
Źródło: Reuters, www.theguardian.com