Krótsze zimy zagrażają łosiom żyjącym w lasach Maine, charakterystycznym zwierzętom dla tego amerykańskiego stanu. W ubiegłym roku kleszcze, których rozwojowi sprzyja ciepło, zabiły prawie 90 procent cieląt. - Jedynym skutecznym rozwiązaniem, jakie widzimy, jest eksperymentalna redukcja populacji łosi - powiedział biolog Lee Kantar ze stanowego departamentu ds. dzikiej przyrody, tłumacząc to próbą ograniczenia rozprzestrzeniania się pasożytów. Zwiększone polowania mają odbywać się na małym obszarze stanu.
Stan Maine na północnym wschodzie USA, przy granicy z Kanadą, słynie z dużej populacji łosi. Badaczy niepokoi fakt, że coraz częściej zwierzęta te giną z powodu kleszczy. Chodzi o pajęczaki nazywane kleszczami zimowymi (Dermacentor albipictus), które pasożytują głównie na ssakach żyjących w Ameryce Północnej, ale to łosie najczęściej padają ich ofiarą. Podczas gdy większość pozostałych gatunków kleszczy przenosi się z żywiciela na żywiciela na każdym etapie swojego rozwoju, kleszcze zimowe mają jednego gospodarza we wszystkich trzech stadiach. Nie rozprzestrzeniają chorób, ale przez kilka miesięcy potrafią pozbawić łosie ogromnych ilości krwi.
Według naukowców z Uniwersytetu Maine wskutek ocieplającego się klimatu zimy w tym stanie trwają obecnie krócej o jeden do dwóch tygodni w porównaniu z sytuacją sprzed stu lat. Jak podkreśla klimatolog Sean Birkel, bardzo mroźne zimy skutkują ograniczeniem populacji kleszczy, podczas gdy takie zdarzają się coraz rzadziej. Wyższa temperatura sprzyja rozwojowi pajęczaków.
Zginęło prawie 90 procent młodych łosi
Kleszczy jest tak dużo, że łosie wędrujące przez lasy Maine mogą nazbierać ich nawet dziesiątki tysięcy więcej niż lata temu. Znajdowano dorosłe osobniki, które miały na sobie około 100 tysięcy pasożytów. Łosie spędzają wiele czasu, ocierając się o drzewa, próbując w ten sposób pozbyć się, kleszczy uszkadzając przez to swoje futra i tracąc duże ilości energii, a tym samym ciepła, potrzebnego im zwłaszcza w czasie zimnych dni.
Największe zagrożenie kleszcze stanowią dla cieląt. Przez sześć ostatnich lat ponad połowa obserwowanych łoszaków (młodych łosi) padła przed ukończeniem pierwszego roku życia. Z badań wynika, że w ubiegłym roku w północnej części Maine zginęło 87 procent takich osobników. Cielęta odznaczają się niskim poziomem tkanki tłuszczowej zimą i nie są w stanie w szybkim czasie uzupełnić utraty krwi. Pokarm dostępny zimą i wiosną ma niską wartość odżywczą. To wszystko sprawia, że młode tracą nie tylko krew, ale od stycznia do kwietnia masa ich ciała może zmniejszyć się o 20-30 proc.
Jak wskazuje biolog Lee Kantar, ciężarne samice wiosną często są tak anemiczne i do tego stopnia niedożywione, że nowonarodzone cielęta w maju mają znacznie mniejsze szanse na przeżycie. Jeżeli łoszak przeżyje, zazwyczaj jest w gorszej kondycji.
Co na to biolodzy? "Jedyne rozwiązanie"
W Maine żyje 60 tysięcy łosi. Stan ten może pochwalić się największą populacją tych zwierząt w USA. Ich liczba jednak spada, a zagrożenie ze strony kleszczy - rośnie.
Departament Rybołówstwa Śródlądowego i Dzikiej Przyrody w Maine (Maine Department of Inland Fisheries & Wildlife) na swojej stronie internetowej informuje, że wiele metod rozwiązania problemu zostało wypróbowanych bez powodzenia. Podawano łosiom paszę ze szkodliwym dla kleszczy składnikiem, próbowano zakładać im obroże czy prowadzono kontrolowane spalanie roślinności w celu wytępienia pasożytów lub wypuszczano perliczek i oposów, dla których kleszcze stanowią element diety, na tereny zajmowane przez łosie.
Według biologów jedynym skutecznym sposobem może być zmniejszenie populacji łosi poprzez odstrzał części zwierząt. Jak informuje stanowy departament, z badań wynika, że w innych częściach Ameryki Północnej łosie żyjące w mniejszych skupiskach mają mniej kleszczy. Zmniejszenie zagęszczenia łosi sprawia, że pasożyty mają mniej pożywienia, a tym samym mniejsze szanse na przeżycie. Każdego roku wydawanych jest zwykle od dwóch do trzech tysięcy pozwoleń na polowania na łosie. Tej jesieni wydanych zostało ich ponad cztery tysiące.
Jak przyznał biolog Lee Kantar, trudno stwierdzić, jak duża populacja łosi w Maine będzie idealna. - Jesteśmy w trudnej sytuacji, ponieważ jedynym skutecznym rozwiązaniem, jakie widzimy, jest eksperymentalna redukcja populacji łosi na małym obszarze, aby dowiedzieć się, czy może to przerwać cykl życiowy kleszczy - powiedział w rozmowie z agencją Reutera.
Źródło: Reuters, maine.gov, tvnmeteo.pl