Pożar na środkowym wybrzeżu Kalifornii zajął obszar o powierzchni ponad 600 hektarów. Z hrabstwa Monterey ewakuowanych zostało kilkuset mieszkańców. Akcję gaśniczą utrudnia silny wiatr popychający ogień w kierunku autostrady stanowej. Zamknięto jeden z jej odcinków.
Pożar wybuchł w piątek wieczorem w regionie Big Sur w środkowej części wybrzeża Kalifornii. Strawił obszar o powierzchni 607 hektarów. W piątek około 400 osób z ponad tysiąca budynków w hrabstwie Monterey zostało ewakuowanych.
20-kilometrowy odcinek autostrady stanowej, malowniczej trasy biegnącej wzdłuż Pacyfiku, został zamknięty.
"Długotrwała susza jak przewlekła choroba"
Dzięki ostatnim ulewnym opadom deszczu w Kalifornii nie występuje już najwyższy poziom suszy w czterostopniowej skali. Opady przyczyniły się także do zmniejszenia obszaru występowania suszy określanej jako "ekstremalnej" z 80 procent w połowie grudnia do jednego procenta w tym tygodniu.
Jak jednak podkreśla biuro Narodowej Służby Pogodowej (NWS) w San Francisco "wydaje się, że długotrwała susza działa jak przewlekła choroba, kiedy nawet niedawne opady deszczu i mróz nie pomagają powstrzymać pożarów".
Wiatr wzmaga pożar
Kalifornia co roku zmaga się z sezonem pożarowym. Te ostatnio coraz trudniej ugasić z powodu postępującego ocieplania się klimatu. Teraz akcję utrudnia też suchy pustynny wiatr nazywany Santa Ana, wiejący z północnego wschodu lub wschodu w kierunku wybrzeża. Ten rodzaj wiatru występuje w Kalifornii najczęściej od października do marca.
Jak poinformowała Narodowa Służba Pogodowa (NWS) na Twitterze po południu w niedzielę lokalnego czasu, najsilniejsze porywy wiatru w ciągu poprzedniej doby w Kalifornii sięgały nawet 145 kilometrów na godzinę. Wiatr powalił wiele drzew i zrywał linie energetyczne w różnych hrabstwach.
Źródło: Reuters, CNN, tvnmeteo.pl