Mieszkańcy północnej Kalifornii zmagają się z poważnymi pożarami. Według informacji przytoczonej przez szeryfa jednego z hrabstw, z powodu ognia zginęły dwie osoby, a trzy inne zostały ranne. Wydano niemal tysiąc nakazów ewakuacji.
Dwie osoby zginęły w pożarze, który nawiedził miasto i okolice Weed w północnej Kalifornii. Poinformował o tym w niedzielę szeryf hrabstwa Siskiyou, Jeremiah LaRue.
Szeryf nie podał nazwisk, wieku ani płci dwóch osób, które zginęły.
- Nie ma łatwego sposobu, aby to zbadać - mówił LaRue, którego cytuje agencja AP.
Według oficjalnych komunikatów potwierdzono także, że trzy osoby doznały obrażeń.
Konieczne były ewakuacje
Nakazem ewakuacji w niedzielę objętych było tam wciąż blisko tysiąc osób. Władze nie potrafiły jeszcze określić, kiedy mieszkańcy będą mogli wrócić do domów, ani kiedy zostaną przywrócone dostawy prądu.
Pożar, który rozgorzał w piątek nazwany został Mill Fire. Nie powiększył się od soboty rano. Ogarnął obszar około 1700 hektarów i był opanowany w 25 procentach.
W niedzielę zaś rozprzestrzenił się natomiast trwający od piątku pożar Mountain Fire. Wybuchł on w odległości około 16 kilometrów od Weed na mniej zaludnionych terenach. Ponad 300 osób objęto tam nakazem ewakuacji.
Według AP w pożarach łącznie 132 budynki zostały zniszczone lub uszkodzone. Nie było jeszcze jasne, czy są to domy, firmy, czy inne obiekty.
Źródło: PAP