Włochy coraz dotkliwiej odczuwają konsekwencje rozległych powodzi. W niektórych regionach brakuje wody i żywności, mieszkańcy obawiają się, że nie będą mieli do czego wracać. Co najmniej 15 tysięcy osób musiało opuścić swoje domy.
W zalanych, odizolowanych miejscowościach w rejonie Rawenny we włoskim regionie Emilia-Romania zaczyna brakować wody pitnej i żywności - podała agencja ANSA w piątek, kolejnym dniu powodzi niszczących tę część kraju. Dotychczasowy bilans żywiołu - to 14 zabitych, 15 tysięcy osób ewakuowanych, 58 zalanych miejscowości i ponad 540 zamkniętych dróg. Jak wcześniej informowała ANSA, bez dachu nad głową pozostaje 10 tysięcy osób, a około 27 tysięcy odbiorców nie ma dostępu do prądu.
Władze regionu podały nowe dane, obrazujące rozmiary kataklizmu: powódź spowodowała szkody w 43 gminach. Z brzegów wystąpiło ponad 20 rzek i strumieni.
- Jestem tu bardzo szczęśliwa, ale [teraz - przyp. red.] czuję się źle - powiedziała Gabriella Valenti, która została ewakuowana z miasta Lugo. - Być może należę do najszczęśliwszych. Wciąż mam dom, ale są ludzie, którzy stracili wszystko. Nie wiedzą, co zrobić - dodała.
Coraz większe problemy
W rejonie Rawenny, jednym z najbardziej zniszczonych w żywiole, pod wodą znalazło się 100 tys. hektarów upraw w 3 tys. gospodarstw - ogłosił tamtejszy oddział związku rolników Coldiretti.
Tam również pojawiły się trudności z dostawami wody i żywności. Podstawowych produktów zaczyna brakować w punktach, gdzie przebywają ewakuowane osoby oraz wszędzie tam, gdzie ludzie nie mogą opuścić swoich domów.
Branża hotelowa w Rimini, mieście nad Adriatykiem odwiedzanym przez setki tysięcy turystów z wielu krajów, odnotowuje, że wiele osób odwołało tam rezerwacje.
- Obrazy, jakie są pokazywane, sugerują totalne zniszczenie, a tymczasem trzeba dokonać rozróżnienia. Na wybrzeżu na szczęście nie zanotowano wielkich szkód - powiedziała mediom prezeska tamtejszej federacji właścicieli hoteli Patrizia Rinaldis. Podkreśliła, że sytuacja wraca do normy.
Jak przekazali eksperci, w Emilii-Romanii w niektórych miejscach w ciągu 36 godzin spadło nawet 500 litrów deszczu na metr kwadratowy, czyli połowa średnich rocznych opadów. Wszystkie rzeki i potoki w regionie wystąpiły z brzegów. Kolejne opady wciąż są prognozowane.
Gigantyczne straty w regionie
Szkody spowodowane ekstremalnymi warunkami pogodowymi sięgają wielu miliardów euro. Dziennik "L'informatore Agrario" przekazał, że pod wodą i błotem znalazło się co najmniej 5000 gospodarstw. Wiele zwierząt hodowlanych zatonęło, zagrożone są także uprawy zbóż i owoców, w tym w winnicach. Powódź zniszczyła także setki domów mieszkalnych i infrastrukturę.
Włoski rząd planuje ogłosić stan klęski żywiołowej i wystąpić o środki z Europejskiego Funduszu Solidarności, aby stawić czoła sytuacji kryzysowej.
Ekstremalne ulewy w Emilii-Romanii powiązane są ze zmianami klimatycznymi, które szczególnie silnie dotykają region Morza Śródziemnego. Dziennik "La Repubblica" przekazał w czwartek, że na mocno dotkniętych przez powodzie adriatyckich plażach takiego maja jeszcze nigdy nie było.
- Natura wystawia nam rachunek - powiedział dziennikowi "La Stampa" meteorolog i klimatolog Luca Mercalli.
Źródło: PAP, ANSA, ENEX, L'informatore Agrario, tvnmeteo.pl