Pod koniec zeszłego tygodnia obwód Płowdiw w Bułgarii nawiedziły ulewne deszcze, które przerodziły się w gigantyczne powodzie. Wiele wiosek zostało całkowicie zalanych. Szacuje się, że chociaż sprzątanie po katastrofie zajmie do dwóch miesięcy, zlikwidowanie skutków powodzi potrwa znacznie dłużej.
Jak powiedział w poniedziałek dyrektor generalny Straży Pożarnej i Obrony Cywilnej Bułgarii Nikołaj Nikołow, powodzie najmocniej dotknęły znajdujące się w obwodzie Płowdiw gminy Karłowo i Trilistnik. Szczególnie trudna sytuacja panuje w pięciu miejscowościach. Od niedzieli na terenie obwodu obowiązuje stan wyjątkowy.
"Nie mieliśmy jak uciekać, wszystko było pod wodą"
Ulewy rozpoczęły się w piątek i bardzo szybko doprowadziły do wystąpienia z brzegów wielu cieków wodnych w obwodzie. Jak wspominała jedna z mieszkanek miejscowości Słatina, powódź rozpoczęła się niemal niezauważalnie.
- Było spokojnie, jedliśmy obiad i niczego się nie spodziewaliśmy. Nagle usłyszeliśmy głośny huk i zobaczyliśmy, jak most się rozpada - opowiadała Dela Kolewa w rozmowie z Agencją Reutera. - Woda zaczęła przedostawać się do naszego domu. Nie mieliśmy jak uciekać, wszystko było pod wodą - dodała.
Podobnie dramatycznie wygląda sytuacja w miejscowości Trilistnik, której mieszkańcy obawiają się, jak przetrwają zimę. We wszystkich domach zalane zostały niższe piętra, niszcząc sprzęt kuchenny, meble i zakupiony na zimę opał. Powódź pochłonęła również wiele zebranych płodów rolnych, w tym około 500 ton słonecznika i 200-300 ton pszenicy.
- Nie wiemy, jak sobie poradzimy. Zaczynamy od zera - mówili przez łzy mieszkańcy Trilistnika w rozmowie z lokalnymi mediami.
Wały mogły wytrzymać powódź stuletnią
Nikołaj Nikołow wskazał, że do każdej dotkniętej przez żywioł miejscowości jest dojazd i chociaż nadal nie mają oni dostępu do wody pitnej, wszędzie przywrócono już dostawy prądu. Nikołow przewiduje, że uprzątnięcie szkód zajmie 1-2 miesiące, ale przywracanie uszkodzonej infrastruktury to kwestia wielu miesięcy i może potrwać nawet do przyszłego roku.
Jak dodał, takiej katastrofie nie da się zapobiec, ale w związku z postępującymi zmianami klimatu Bułgaria musi być przygotowana na takie zjawiska. Jako kluczowe elementy tego planu wymienił odpowiednie planowanie terenów zurbanizowanych oraz dbanie o stabilność budynków. Jednocześnie Nikołow dodał, że taka katastrofa nie zdarza się co roku.
- Nasze wały są obliczone na powódź stuletnią, ale takie fale [powodziowe - red.] zdarzają się raz na 200-500 lat - wskazał.
Źródło: Reuters, Novinite