Gada odkrył inspektor Dean Brown. Mężczyzna miał sprawdzić, jak idą prace budowlane, które były wykonywane w domu. Jak powiedział lokalnym mediom, wszedł na strych, gdzie znalazł coś, co wziął za "wypchanego aligatora". Ponieważ nie spodziewał się z jego strony żadnego zagrożenia, popatrzył na niego i wrócił do pracy. Po kilku chwilach zorientował się, że jest obserwowany i słyszy jakiś oddech.
- Gdy poświeciłem na niego latarką, otworzył oczy... Nie miałem już wątpliwości, że to żywe zwierzę - opowiadał Brown.
Wezwano służby
Inspektor zrobił szybko kilka zdjęć aligatora, a następnie zadzwonił do współpracownika, by poinformować go o znalezionym intruzie.
- Nikt nie chciał mi uwierzyć. Jedna osoba postanowiła pójść i sprawdzić. Wtedy zdali sobie sprawę, że nie żartuję - opowiadał.
Na miejsce wezwano ekspertów zajmujących się dzikimi zwierzętami. Służby usunęły aligatora, ale jak zauważył Brown, to niepokojące, że wszedł do środka niezauważony przez nikogo i przebywał w domu przez ponad dobę. Dodał, że prawdopodobnie wszedł przez drzwi, które przypadkiem pozostały otwarte. I chociaż zostawił po sobie ślady błota na posadzce, pracownicy pomyśleli, że to ich wina. Żeby dostać się na strych, zwierzę musiało pokonać aż trzy piętra.
- Od tego czasu jestem bardzo ostrożny i zanim wejdę do środka, to się rozglądam. Nigdy nie zapomnę tego doświadczenia - podsumował Brown.
Autorka/Autor: kw
Źródło: insider.com, CNN