Ogień znów szaleje w Turcji. Konieczne były dalsze ewakuacje

Płomienie pojawiły się około godziny 20 czasu lokalnego we wtorek. Najmocniej dotknięte zostały okolice popularnego kurortu Marmaris, położonego nad Morzem Egejskim. Region ten jest stosunkowo słabo zaludniony, ale nie obyło się bez ewakuacji.

Jak w środę poinformowało tureckie Ministerstwo Rolnictwa i Leśnictwa (MAFT), aby ugasić pożar lasu o powierzchni 250 hektarów potrzebna była wielogodzinna interwencja z lądu i z powietrza. Działania ratunkowe utrudniał silny, porywisty wiatr. Podczas konferencji prasowej w Marmaris minister rolnictwa i leśnictwa Vahit Kirişci potwierdził, że ogień został w znacznym stopniu opanowany.

Polityk zaznaczył wtedy, że silny wiatr oznaczał możliwość ponownego rozprzestrzenienia się ognia. Przewidywania te sprawdziły się w środę wieczorem, kiedy to nagły wzrost temperatur i mocniejsze porywy wiatru sprawiły, że żywioł powrócił i objął kolejne hektary lasu.

Łącznie, konieczna była ewakuacja około 150 mieszkańców z 51 domostw, jak również pracowników centrum kryzysowego w Marmaris. W akcji bierze udział ponad 2600 strażaków, prawie 600 pojazdów, 27 śmigłowców i 14 samolotów.

Przyczyna pożaru nie została oficjalnie podana, ale najprawdopodobniej do zaprószenia ognia doszło w sposób naturalny. Chociaż czerwiec w Turcji nie jest najgorętszy w tym dziesięcioleciu, temperatura powietrza od tygodni nie spada tam poniżej 30 stopni.

Płomienie zostały szybko opanowane, jednak w pamięci mieszkańców regionu wciąż pozostaje zeszłoroczna walka z żywiołem. Pożary, z których większość miała miejsce w pobliżu Marmaris, były najintensywniejszymi w Turcji, jakie kiedykolwiek odnotowano. Ogień strawił dziesiątki tysięcy hektarów, a dramatyczna sytuacja wywołała w kraju dyskusję na temat przygotowania rządu do walki ze skutkami zmian klimatu.