Minął ponad tydzień, od kiedy wybuchł wulkan Lewotobi Laki-Laki na indonezyjskiej wyspie Flores. W niedzielę trwały ewakuacje mieszkańców, który niechętnie chcieli opuszczać zagrożone erupcją tereny. Na lotnisku w Komodo wstrzymano loty.
W niedzielę władze przeprowadzały ewakuację mieszkańców wiosek dotkniętych erupcją wulkanu Lewotobi Laki-Laki na indonezyjskiej wyspie Flores.
Do tej pory ewakuowano 8,4 tysiąca mieszkańców z planowanych 10 tysięcy. Przetransportowano ich do specjalnych punktów ewakuacyjnych.
Wulkan mierzący ponad półtora kilometra wysokości wyrzucał materiał wulkaniczny z krateru przez tydzień od 3 listopada, co skłoniło władze do rozszerzenia obszaru zagrożenia i zwiększenia liczby ewakuowanych. Jednak w obliczu ograniczonej liczby pojazdów władze mogły zabrać tylko tych, którzy byli gotowi wyjechać. Inni woleli przemieszczać się na własną rękę.
Zamknięte lotnisko
Port lotniczy Komodo był w niedzielę zamknięty przez kilka godzin. Samoloty nie mogły startować ani lądować z powodu rozproszonej w powietrzu chmury wulkanicznego popiołu. Odwołanych zostało 30 lotów - podała indonezyjska agencja prasowa Antara.
Indonezyjska Agencja Wulkanologiczna w sobotę poinformowała o rozszerzeniu zasięgu obowiązywania strefy, do której ludzie nie mogą wchodzić, od południowego zachodu do północnego zachodu krateru z ośmiu do dziewięciu kilometrów.
Źródło: Reuters, Antara
Źródło zdjęcia głównego: Reuters