Cztery osoby, w tym dwoje dzieci, są uznawane za zaginione w kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja po tym, jak na region ten w ciągu doby spadły trzymiesięczne opady deszczu, doprowadzając do powodzi. Meteorolodzy uznali te ulewy za największe od ponad półwiecza. Wiele dróg zostało zalanych. Premier prowincji powiedział o "niewyobrażalnych szkodach".
Gdy nad Pacyfikiem, na zachodzie Kanady, strażacy walczą z rekordowymi pożarami lasów, położona nad Atlantykiem Nowa Szkocja walczy ze skutkami ulew, powodzi i podtopień. Intensywne opady deszczu, które rozpoczęły się w piątek po południu, oceniane są jako największe od 1971 roku, kiedy nad prowincją przeszedł huragan Beth.
Cztery zaginione osoby, ewakuacje
W West Hants na północy prowincji trwają poszukiwania czterech osób. Jak poinformował premier Nowej Szkocji Tim Huston, wśród nich są dwoje dzieci, które podróżowały samochodem podczas ulewy. Trzy inne osoby, które były z nimi w aucie, udało się uratować. W tym samym rejonie zaginęły również dwie kolejne osoby, których samochód znalazł się pod wodą - podała stacja CNN.
W rejonie jeziora Fancy ewakuowano 435 domów, w Halifaksie 750 osób zostało ewakuowanych do lokalnych centrów wsparcia.
W rejonie Windsor i West Hants, gdzie również zarządzono ewakuację, istniała nawet obawa, że pęknie pobliska tama i takie ostrzeżenie wysłano do mieszkańców w sobotę nad ranem. Do przerwania tamy nie doszło.
"Niewyobrażalne szkody"
Wiele dróg zostało zalanych, część jest zamknięta. - Szkody są niewyobrażalne - powiedział Huston, dodając że co najmniej siedem mostów będzie musiało zostać odbudowanych. Władze Halifaksu, stolicy i największego miasta prowincji, poinformowały o "znacznych uszkodzeniach dróg i infrastruktury".
W pewnym momencie ponad 80 tysięcy odbiorców było pozbawionych prądu.
Stan wyjątkowy
Władze prowincji Nowa Szkocja ogłosiły w sobotę wieczorem stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 5 sierpnia, o ile nie zostanie wcześniej odwołany - powiedział cytowany w rządowym komunikacie minister ds. zarządzania kryzysowego John Lohr. Stan wyjątkowy oznacza między innymi ograniczenie poruszania się w rejonach szczególnie dotkniętych przez powodzie, daje decyzjom władz prowincji pierwszeństwo przed decyzjami władz miast i władz lokalnych, co ma służyć lepszej koordynacji usuwania skutków ulewnych deszczy.
- Ponieważ nadal utrzymują się deszcze i ryzyko powodzi, mieszkańcy (prowincji - red.) powinni unikać jazdy drogami, by ekipy ratowników i partnerzy infrastruktury krytycznej mogli prowadzić prace nad udostępnieniem dróg i przywróceniem dostaw energii- zaapelował Lohr.
Szef rządu Kanady Justin Trudeau napisał na Twitterze, że rozmawiał z premierem Nowej Szkocji o wsparciu, którego udziela rząd federalny i zapewnił, że jeśli będzie to wskazane, Ottawa udzieli prowincji dodatkowej pomocy.
W dobę tyle deszczu, ile zwykle w trzy miesiące
Tylko do godziny 6 rano w sobotę spadło od 150 do 250 litrów wody na metr kwadratowy, w niektórych rejonach było to 300 l/mkw. w ciągu 24 godzin, jak wynika z wstępnych ocen meteorologów Environment Canada, federalnego ministerstwa środowiska. To tyle, ile zwykle spada w ciągu trzech miesięcy. Agencja Canadian Press przypomniała, że w stolicy prowincji, Halifaksie, średnie opady w lipcu nie przekraczają 90-100 l/mkw.
Meteorolodzy oceniają, że padać będzie nadal we wschodniej części prowincji.
- Ludzie nie powinni zakładać, że wszystko się skończyło. To bardzo dynamiczna sytuacja - powiedział na konferencji prasowej Mike Savage, burmistrz Halifaksu. Dodał, że miasto zostało dotknięte "ulewami o biblijnych proporcjach".
Źródło: PAP, Reuters, CNN