Zaczęły nam spadać telewizory, obrazki ze ścian, w kuchni wszystko się pootwierało, naczynia zaczęły się tłuc - relacjonowała w rozmowie z TVN24 pani Sylwia, która wraz ze swoją czteroosobową rodziną ponad tydzień temu ewakuowała się z islandzkiego Grindaviku. Miasto nawiedzają trzęsienia ziemi poprzedzające spodziewaną erupcję wulkanu.
Duża liczba wstrząsów na półwyspie Reykjanes położonym na południowo-zachodnim krańcu Islandii obserwowana jest od kilku tygodni. Aktywność sejsmiczna znacznie nasiliła się około 10 dni temu, co wzbudziło obawy o erupcję wulkanu w tamtej części kraju. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo magma przepływa podziemnymi korytarzami i szczelinami, co powoduje zniszczenia na powierzchni ziemi.
Na zdjęciach lotniczych widać ogromne pęknięcia w nawierzchni dróg w Grindaviku, które w piątek w zeszłym tygodniu zostało ewakuowane. Nieprzejezdna stała się główna ulica, a z powstałych dziur wydobywają się wulkaniczne wyziewy. Od ubiegłego piątku poziom zachodniej części miasta obniżył się o ponad metr.
"Jesteśmy załamani. Tylko czekamy, kiedy to się stanie"
Wśród prawie czterech tysięcy osób, które musiały opuścić Grindavik, są również polscy obywatele. O ewakuacji i aktualnej sytuacji swojej czteroosobowej rodziny mówiła na antenie TVN24 pani Sylwia Kunda, która jest mieszkanką Grindaviku od 15 lat.
- W piątek poszłam do pracy, po drugiej (godzinie - red.) zaczęły się mocne trzęsienia, wróciłam do domu. Odebrałam dzieci z przedszkola, ze szkół, Siadamy do stołu, jemy obiad i się zaczęło - opowiadała. Jak relacjonowała, trzęsienia nadchodziły "jedno za drugim". - Zaczęły nam spadać telewizory, obrazki ze ścian, w kuchni wszystko się pootwierało, naczynia zaczęły się tłuc - opisywała.
Jak przekazała, obecnie przebywa wraz z rodziną w Reykjaviku, stolicy Islandii oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od ewakuowanego miasta, w prywatnym domu Islandczyka. Pani Sylwia opowiadała, że mieszkańcy starają się znaleźć stałe miejsce zamieszkania "choć na kilka miesięcy, żeby zapisać dzieci do szkoły, żeby zacząć pracę". Dodała, że państwo zapewniło pomoc finansową mieszkańcom miasta na razie na okres dwóch-trzech miesięcy.
Rozmówczyni TVN24 przekazała, niektórzy mają jeszcze możliwość wjechania do miasta i zabrania najpotrzebniejszych rzeczy. - My mieliśmy taką możliwość raz. (...) Zostało dużo zdjęć, dużo pamiątek, ubrań. Jesteśmy załamani - przyznała. Jak opowiadała, Grindavik "to piękne miasto, w którym czuliśmy się bezpiecznie". - To jest niewyobrażalne, że teraz tylko czekamy, kiedy to się stanie - mówiła o spodziewanej erupcji wulkanu.
"Prawdopodobieństwo erupcji pozostaje wysokie"
W niedzielę od północy, jak informowały po południu tego dnia islandzkie media, odnotowano przeszło 800 trzęsień ziemi, z czego najsilniejsze miało magnitudę wynoszącą 3,7. Służby ostrzegają, że choć aktywność sejsmiczna jest obecnie niższa niż tydzień temu to "prawdopodobieństwo erupcji wulkanu pozostaje wysokie". Na Islandii obowiązuje stan wyjątkowy.
Leżąca na styku dwóch płyt kontynentalnych Islandia znajduje się na terenie znanym z dużej aktywności sejsmicznej. W południowej części kraju położony jest wulkan Eyjafjallajokull, którego erupcja w 2010 roku zablokowała na kilka dni ruch lotniczy między Europą i Ameryką Północną.
Źródło: TVN24, PAP, Reuters, ruv.is tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock