Po niedzielnym wybuchu wulkanu na islandzkim półwyspie Reykjanes lawa dotarła do zabudowań. Płomienie objęły kilka budynków w ewakuowanym wcześniej mieście Grindavik. W poniedziałek lokalne służby mają dokonać oceny sytuacji. Wulkanolog w rozmowie z BBC zwrócił uwagę na to, że "dość problematyczne" mogą okazać się szkodliwe gazy uwalniające się od chwili erupcji.
Do erupcji doszło w niedzielę rano po serii trzęsień ziemi na północ od miasta Grindavik. Wcześniej, w nocy z soboty na niedzielę ewakuowano ponad stu mieszkańców, którzy powrócili do domów po poprzedniej erupcji. Miasteczko liczące około czterech tysięcy mieszkańców jest częściowo pozbawione prądu, uszkodzone są wodociągi. W ciągu ostatnich tygodni wokół wulkanu zbudowano bariery, aby uchronić miasto przed lawą.
W niedzielę otworzyły się dwie szczeliny wulkaniczne, z których wydobywa się lawa. Dotarła w godzinach popołudniowych w niedzielę do zabudowań, trzy budynki stanęły w płomieniach. Do monitorowania terenu używane są śmigłowce oraz drony. Jak informuje islandzki nadawca publiczny RUV, w poniedziałek rano mają zebrać się przedstawiciele obrony cywilnej i służb ratunkowych, aby ocenić stan sytuacji.
Wieczorem w niedzielę prezydent Islandii Gudni Johannesson wygłosił orędzie. Wezwał ludzi do "zjednoczenia się i współczucia tym, którzy nie mogą przebywać w swoich domach". Dodał, że ma nadzieję, że sytuacja się uspokoi, ale "wszystko może się zdarzyć" - relacjonowała agencja informacyjna AFP.
"Niezwykle niebezpieczna i szkodliwa"
Dziennikarz naukowy i wulkanolog Robin Andrews w rozmowie z BBC przekazał, że erupcja jest "niezwykle niebezpieczna i szkodliwa" teraz, gdy lawa przedostała się do miasta. Ostrzegł, że następstwa wybuchu mogą okazać się "dość problematyczne" dla osób mających problemy z oddychaniem. Aktywność wulkaniczna uwalnia gazy, m.in dwutlenek siarki, który jest drażniący dla skóry, oczu, nosa i gardła.
"Czarny dzień w historii kraju"
Vídir Reynisson, szef policji przekazał w niedzielę wieczorem, że są to najpoważniejsze zniszczenia wywołane na Islandii przez wulkan od 1973 roku.
- Te wydarzenia na długo zapadną nam w pamięć. Prawdopodobnie jesteśmy dopiero świadkami początku łańcucha wydarzeń, które będą kontynuowane - mówił Reynisson.
Premierka Islandii Katrin Jakobsdottir nazwała 14 stycznia "czarnym dniem w historii kraju". W poniedziałek rząd ma zebrać się i omówić warunki mieszkaniowe dla ewakuowanych.
Miesiąc po poprzedniej erupcji
Do poprzedniej erupcji na półwyspie Reykjanes doszło 18 grudnia, poprzedziła ją seria trwających tygodniami wstrząsów sejsmicznych. Utworzyła się kilkukilometrowa szczelina, z której wydobywała się lawa. Sama erupcja nie zagroziła miejscowości Grindavik, ponieważ lawa nie spływała w jej kierunku, wcześniej jednak w efekcie silnych trzęsień ziemi doszło do poważnych uszkodzeń dróg i infrastruktury. W ostatnich tygodniach władze zbudowały bariery z ziemi i skał, aby zapobiec przedostawaniu się lawy.
Źródło: tvnmeteo.pl, BBC, RUV