20-letni mężczyzna, sprzątający zoo na Florydzie został zaatakowany w środę przez tygrysa. Poszkodowany najprawdopodobniej próbował go pogłaskać lub nakarmić. Policja opublikowała nagranie z akcji ratunkowej, podczas której konieczne było odstrzelenie zwierzęcia.
Do zdarzenia doszło w środę 29 grudnia, w ogrodzie zoologicznym w mieście Naples na zachodzie Florydy. Według informacji przekazanych przez służby ratunkowe, mężczyzna był zatrudniony w firmie wynajętej do sprzątania zoo. Najprawdopodobniej przełożył rękę przez ogrodzenie wybiegu dla zwierząt, żeby pogłaskać lub nakarmić tygrysa. Eko, bo tak nazywał się drapieżnik, chwycił mężczyznę za ramię i wciągnął go na wybieg.
Zwierzę nie reagowało na polecenia i nie chciało uwolnić mężczyzny. Dlatego, jak poinformowała policja, "musiał zostać odstrzelony". Po postrzeleniu wycofał się na tył wybiegu, gdzie podano mu środki uspokajające. Następnie tygrys padł.
"Niedozwolone i niebezpieczne" zachowanie
W komunikacie wydanym przez policję podano, że do obowiązków 20-latka należało wyłącznie sprzątanie toalet i sklepu z pamiątkami, a jego zachowanie określono jako "niedozwolone i niebezpieczne". Mężczyzna został przewieziony do szpitala.
Do ataku doszło wieczorem, gdy ogród był już nieczynny dla odwiedzających. Miejscowa policja rozpoczęła już śledztwo w sprawie ataku. Wewnętrzne dochodzenie zapowiedział także ogród zoologiczny.
Zwierzę, które zaatakowało, to 8-letni tygrys malajski. Jak informuje zoo, jest on krytycznie zagrożony wyginięciem z powodu kłusownictwa i utraty siedlisk.
Źródło: Reuters, CNN, tvnmeteo.pl