Nie tylko zachodnie regiony Europy zmagają się z silną falą upałów. Gorąco rozlało się również w Azji - konkretnie w dorzeczu chińskiej rzeki Jangcy. Wysoka temperatura i pełnia słońca doskwierają szczególnie mieszkańcom dużych miast, takich jak na przykład Szanghaj.
W środę około godziny 15.30 czasu lokalnego w całych Chinach obowiązywało ponad 90 alarmów trzeciego, najwyższego stopnia przed upałem. W przypadku Szanghaju to już drugi czerwony alert w ciągu ostatnich czterech dni. Synoptycy ostrzegli, że temperatura znów przekroczy 40 stopni Celsjusza.
W związku z męczącą pogodą władze regionu wydały nakaz ograniczenia pracy na zewnątrz, w tym przede wszystkim na budowach.
Upał dotyka wielu regionów
W mieście Yanjin na południowym zachodzie Chin już w poniedziałek termometry wskazywały 44 stopnie Celsjusza. Jak przekazała telewizja państwowa, to najwyższa wartość temperatury, jaką odnotowano tam kiedykolwiek, od czasu rozpoczęcia pomiarów w 1959 roku.
Lokalne media z prowincji Zhejiang przekazały, że wiele osób trafiło do szpitali z powodu udaru cieplnego. Część z hospitalizacji miała skończyć się tragicznie.
W Chengdu - stolicy południowo-zachodniej prowincji Syczuan - fala upałów przypadkowo zbiegła się z zaplanowaną modernizacją sieci energetycznej. Mieszkańcy są oburzeni postawą decydentów, ponieważ nie mają szans na ochłodzenie swoich domów.
Ekstremalne zjawiska
Także w centralnych Chinach zaczyna się robić coraz goręcej. W prowincji Henan przeprowadzono gruntowną konserwację pociągów. Jednym z działań było sprawdzenie i schłodzenie klimatyzatorów, które działają w wagonach.
Jak powiedział jeden z pracowników kolei Wang Mian, w przypadku takiej pogody nie jest to łatwe zadanie.
- Tutaj na górze jest bardzo gorąco. Pocimy się codziennie, czasami nasze ubrania są mokre przez cały dzień - opowiadał.
Chiny od tygodni przygotowują się na lato pełne ekstremalnych zjawisk pogodowych. Oprócz fali upałów niepokojące wydają się też rekordowe opady, które odnotowano już w regionach położonych na południe od Jangcy.
Źródło: Reuters