Co najmniej 144 osoby zginęły na skutek trzęsienia ziemi, do którego doszło w piątek w środkowej Birmie. Wstrząsy spowodowały ogromne zniszczenia - w sieci pojawiły się nagrania pokazujące zniszczenia na lotnisku w mieście Mandalaj. Ucierpiał również szpital w stolicy kraju, a ranni zostali umieszczeni poza budynkiem.
Według rządzącej Birmą junty co najmniej 144 osoby zginęły, a ponad 730 zostało rannych w wyniku potężnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,7, do którego doszło w piątek. Było to najsilniejsze trzęsienie w regionie od 1946 roku.
Birmańskie władze ogłosiły także sytuację nadzwyczajną w regionach Sikong, Mandalaj, Bago i Magway, a także we wschodniej części stanu Shan. Wstrząsy były odczuwalne także w Tajlandii, gdzie doprowadziły do zawalenia się wieżowca w Bangkoku.
"Wielu cywilów zostało zabitych i rannych"
Birmańska junta podała, że "w wyniku trzęsienia ziemi wielu cywilów zostało zabitych i rannych". Przywódca junty - Min Aung Hlaing - odwiedził szpital w Naypyidaw. Podczas trzęsienia zawaliło się wejście na oddział ratunkowy, dlatego pacjenci przyjmowani byli na pospiesznie rozłożonych materacach i łóżkach polowych przed szpitalem.
- Szpitale w prowincjach Sikong, Mandalaj potrzebują krwi, dlatego dawcy proszeni są o natychmiastowy kontakt z odpowiednimi szpitalami w celu oddania krwi - powiedział Min Aung Hlaing w rozmowie z lokalną stacją MRTV.
Zniszczenia dotknęły nie tylko szpitala. W sieci pojawiły się nagrania z międzynarodowego lotniska w Mandalaj, na którym widać ludzi uciekających przez zniszczony terminal w momencie, gdy dookoła rozlega się alarm. Według niepotwierdzonych oficjalnie relacji w mediach społecznościowych, wstrząsy uszkodziły także pas startowy i wieżę kontroli lotów.
W godzinach wieczornych ratownicy z centralnej części kraju próbowali dotrzeć do dziesiątek mnichów uwięzionych pod gruzami położonego na uboczu klasztoru Phaya Taung. Do kompleksu świątynnego prowadzi wąska, górska droga, dlatego dostęp do niej został poważnie ograniczony.
Trzęsienie w obliczu wojny
Tomasz Augustyniak, korespondent w regionie Azji i Pacyfiku, tłumaczył na antenie TVN24, że największe zniszczenia w Birmie odnotowano w największych miastach kraju - Naypyidaw i Mandalaj, ale właściwie z całego kraju spływają informacje na temat zawalonych budynków, dróg i mostów.
- W gruzach leżą niektóre budynki rządowe, są doniesienia o tym, że nie działają elementy infrastruktury między innymi na lotnisku stołecznym - relacjonował.
Ekspert wyjaśnił, że niesienie pomocy utrudnia fakt, iż w Birmie od czterech lat trwa wojna domowa. Junta nie kontroluje całego państwa, a na terenie kraju toczą się walki z partyzantami etnicznymi.
- To absolutnie utrudnia zarówno otrzymanie konkretnych informacji, jak i ewakuacje. Na pewno będzie utrudniało także pomoc ludziom w Birmie - dodał.
Przywódca junty wystosował apel o międzynarodową pomoc humanitarną. Organizacja humanitarna Amnesty International zaapelowała do wojskowych o współpracę w niesieniu pomocy. "To trzęsienie ziemi nie mogło nadejść w gorszym momencie dla Birmy. Ponad trzy miliony ludzi pozostaje wewnętrznie przesiedlonych w wyniku konfliktu zbrojnego" - przekazał Joe Freeman, koordynator pomocy w Birmie.
"Obawiamy się, że mogą minąć tygodnie, zanim poznamy skalę szkód wywołanych przez to trzęsienie ziemi" - przekazał w komunikacie Mohammed Riyas z Międzynarodowego Komitetu Ratunkowego. "Linie komunikacyjne nie działają, transport jest zakłócony. Uszkodzenia infrastruktury i domów, ofiary śmiertelne i obrażenia odniesione przez dotknięte społeczności nie powinny być lekceważone" - zaznaczył.
Ofiary śmiertelne
Jak podał wcześniej Reuters, co najmniej trzy osoby zginęły po tym, jak zawaliła się część meczetu w mieście Taungnoo w regionie Bago.
- Odmawialiśmy modlitwy, gdy zaczęło się trzęsienie… Trzy osoby zginęły - poinformowali naoczni świadkowie.
Lokalne media podały, że co najmniej dwie osoby zginęły, a 20 zostało rannych po zawaleniu się hotelu w mieście Aungban. Brytyjski dziennik "Guardian" przekazał, powołując się na świadków, że co najmniej osiem osób zginęło, a wiele zostało uwięzionych po zawaleniu się budynku w mieście Mandalaj. - Wybiegliśmy z domu, gdy wszystko zaczęło się trząść. Na moich oczach zawalił się pięciopiętrowy budynek. Wszyscy w mieście wyszli na ulice, nikt nie odważył się wrócić do środka - relacjonował Reutersowi jeden z mieszkańców Mandalaju.
Trzęsienie ziemi w Birmie
Pierwszy wstrząs nastąpił około godziny 12.40 czasu lokalnego i trwał 30 sekund. Wstrząs wtórny, o magnitudzie 6,4, wystąpił 12 minut później. Epicentrum znajdowało się około 17,2 kilometra od miasta Mandalaj, które liczy około 1,5 miliona mieszkańców. Lokalne media napisały, że ludzie wybiegali z budynków, niektórzy w panice i ze łzami w oczach, próbując się skontaktować telefonicznie ze swoimi bliskimi.
Cytowany przez Reutersa funkcjonariusz birmańskiej straży pożarnej poinformował, że rozpoczęto poszukiwanie ofiar w Rangunie.
Wstrząsy odczuwalne w Tajlandii, Chinach i Indiach
Wstrząsy były odczuwalne w stolicy Tajlandii - Bangkoku, a także w Chinach i Indiach. Jak donosi CNN, chińscy użytkownicy mediów społecznościowych w prowincjach Yunnan i Guangxi, które graniczą z Birmą, powiedzieli, że poczuli wstrząsy. Jest prawdopodobne, że skutki trzęsienia ziemi były odczuwalne w górzystym regionie tzw. Złotego Trójkąta, obejmującego części Birmy, Tajlandii i Laosu. Geofizyk z amerykańskiego Krajowego Centrum Informacji o Trzęsieniach Ziemi William Yeck w rozmowie z CNN powiedział, że piątkowe trzęsienie ziemi w Birmie miało podobną siłę do tego, które wystąpiło w Turcji i Syrii w 2023 r. Liczbę ofiar śmiertelnych kataklizmu sprzed dwóch lat szacuje się na ponad 53 tysiące.
Źródło: PAP, Reuters, CNN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/NYEIN CHAN NAING