Woda znów zalewa wschodnią Australię. Zginęły już co najmniej dwie osoby. Po raz drugi w tym miesiącu, z powodu rosnącego poziomu wody w rzekach, mieszkańcy muszą się ewakuować.
W kilku miastach północnej części Nowej Południowej Walii i w północno-wschodniej części Queenslandu nadal trwa usuwanie skutków rozległych powodzi, które nawiedziły te stany na początku marca. Śmierć poniosło wtedy co najmniej 21 osób, pod wodą znalazło się mnóstwo domów.
Tymczasem nad wschodnią Australię nadciągnęły kolejne ulewy, przyczyniając się do powodzi. Władze informują o dwóch ofiarach śmiertelnych. Śmierć drugiej osoby potwierdzono we wtorek w Queenslandzie. Policja w poniedziałek dostała zgłoszenie o dwóch samochodach, które utknęły w wodach powodziowych w North Branch.
Według wstępnych ustaleń ponad 40-letni mężczyzna wysiadł z jednego z aut, po czym porwała go powódź. Jego ciało zostało odnalezione następnego dnia rano.
Mieszkańcy muszą opuszczać domy
Jak przekazała Steph Cooke, minister ds. zażegnania kryzysu powodziowego, w Nowej Południowej Walii budynki, które zostały zalane miesiąc temu, mogą znaleźć się pod wodą ponownie.
W związku z rosnącym poziomem rzek mieszkańcy Lismore w północno-wschodniej Nowej Południowej Walii otrzymali nakaz ewakuacji do wtorkowego popołudnia. To jedno z miast najbardziej doświadczonych ostatnią powodzią. Burmistrz miasta Steve Krieg przyznał, że kolejna powódź tak krótkim odstępie czasu "naprawdę wyczerpuje emocjonalnie i psychicznie".
Władze poinformowały, że około 3300 wojskowych będzie pomagać w ewakuacjach.
Złe wieści od meteorologów
Australijskie Biuro Meteorologiczne ostrzegło we wtorek przed powodziami, które mogą wystąpić wzdłuż północnego wybrzeża Nowej Południowej Walii na odcinku ponad 500 kilometrów. Jak podano, w ciągu sześciu godzin na niektórych obszarach może spaść do 300 litrów wody na metr kwadratowy.
Źródło: Reuters, abc.net.au