Na pewnym odcinku Tamizy, w ciągu zaledwie 60 lat, aż o 95 procent zmniejszyła się liczba rodzimych małży. Brytyjscy naukowcy powtórzyli badanie ekosystemu rzeki z 1964 roku, skupiając się na liczebności poszczególnych gatunków tych mięczaków i rozmiarach, jakie osiągały osobniki. Wyniki wskazały, że jeden z gatunków małży całkowicie zniknął, a pozostałe również mają się niezbyt dobrze.
Przez ostatnie 60 lat dużo się zmieniło w badaniach środowiskowych. Współcześni naukowcy dysponują nową metodyką i dokładnymi instrumentami pomiarowymi, które lata temu mieściły się jedynie w sferze marzeń. Badacze z Uniwersytetu Cambridge postanowili jednak przeprowadzić ciekawy eksperyment - w 2020 roku odtworzyli badanie przeprowadzone na Tamizie w latach 60., korzystając z dawnych metod badawczych. Wyniki, opublikowane na łamach "Journal of Animal Ecology", okazały się szokujące.
Pozostały puste muszle
Przedmiotem zainteresowania badaczy była liczebność i cechy wszystkich gatunków małży na odcinku Tamizy w pobliżu miasta Reading. Aby upewnić się, że badanie jest dokładną repliką oryginału, badacze skontaktowali się z jego autorami, prosząc o podzielenie się informacjami na temat metod i sprzętu, z których korzystali. Na podstawie nowych pomiarów określono zmiany w wielkości i liczebności wszystkich gatunków małży na odcinku Tamizy w pobliżu Reading w latach 1964-2020.
Jak wskazują wyniki, populacje rodzimych gatunków uległy wyraźnemu zmniejszeniu, a jeden z nich całkowicie zniknął z wód Tamizy. Szczeżuja spłaszczona (Pseudanodonta complanata), w latach 60. powszechnie występująca w wodach rzeki, pozostawiła po sobie tylko puste muszle. Populacja szczeżui pospolitej (Anodonta anatina), zmniejszyła się do zaledwie 1,1 procent liczebności z 1964 roku, a skójki malarskiej (Unio pictorum) - do 3,2 procent. Współczesne małże okazały się także znacznie mniejsze od swoich przodków.
W badaniu odnotowano również nowych przybyszów. Nie jest to jednak powód do radości - racicznica zmienna (Dreissena polymorpha) i Corbicula fluminea to gatunki silnie inwazyjne, których populacje w 2020 roku okazały się dość liczne. Naukowcy twierdzą, że prawdopodobnie przywędrowały one w okolice Reading na łodziach i zadomowiły się w rzece.
- Ten dramatyczny spadek populacji rodzimych małży jest bardzo niepokojący, w szczególności, że nie jesteśmy pewni, co jest jego przyczyną - wyjaśnia David Aldridge z Uniwersytetu w Cambridge, współautor badania.
"Ważny sygnał ostrzegawczy"
Naukowcy mają kilka hipotez odnośnie przyczyn tak poważnego spadku liczebności rodzimych małży. Jednym z nich są gatunki inwazyjne - racicznice są znane z tego, że potrafią wyprzeć mniej wytrzymałe gatunki. Innymi przyczynami mogą być zmiany w użytkowaniu gruntów wzdłuż rzeki lub liczebności populacji ryb. Zmniejszone tempo wzrostu może natomiast odzwierciedlać spadek poziomu azotanów i fosforanów w wodach rzeki, związany z modernizacją oczyszczalni ścieków. Zmniejszenie ilości tych składników odżywczych ogranicza wzrost glonów, zmniejszając ilość pokarmu dostępną dla małży.
Jak tłumaczą naukowcy, małże pełnią ważną rolę w słodkowodnych ekosystemach, ponieważ filtrują wodę i usuwają glony. Jako filtratory są one narażone na kontakt ze wszystkim, co znajduje się w wodzie, co czyni je cennym wskaźnikiem zdrowia ekosystemu.
- Tak masowy spadek biomasy małży w rzece prawdopodobnie wywoła również efekt domina dla innych gatunków, zmniejszając ogólną bioróżnorodność - wskazuje Isobel Ollard, główna autorka badania. - Choć nasze badanie dotyczy zaledwie jednego miejsca w rzece w Wielkiej Brytanii, a więc może wydawać się dość prowincjonalne, to w rzeczywistości stanowi ważny sygnał ostrzegawczy dotyczący światowych wód słodkich - dodaje.
Źródło: University of Cambridge, phys.org
Źródło zdjęcia głównego: 319279189/Adobe Stock