Walka o poprawę stanu środowiska może mieć niespodziewane konsekwencje. Wskazuje na to najnowsze badanie naukowców z Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA) dotyczące wpływu zanieczyszczenia powietrza na częstotliwość powstawania gwałtownych zjawisk atmosferycznych. - To trochę jak rzucanie palenia, które również ma skutki uboczne - tak wyniki analiz skomentował Hiro Murakami, główny autor badania.
W swej analizie amerykańscy badacze skupili się na dwóch regionach: północnym Atlantyku (powyżej linii równika) i północno-zachodniej części Oceanu Spokojnego. Poziom zanieczyszczenia powietrza nad tym pierwszym akwenem spada za sprawą porozumień i przedsięwzięć klimatycznych wdrażanych przez kraje Ameryki Północnej i Europy. Zupełnie inaczej kształtuje się sytuacja nad Pacyfikiem, gdzie działalność przemysłu w Indiach i Chinach ma wpływ na pogorszenie jakości powietrza.
"To jak rzucanie palenia"
Głównym przedmiotem badania były aerozole - malutkie, zawieszone w powietrzu cząsteczki zanieczyszczeń. Nad Atlantykiem ich zawartość zmniejszyła się o 50 procent w ciągu czterech ostatnich dekad, na Pacyfiku zaś zanotowano ich 40-procentowy wzrost w tym samym okresie.
Zmiany te miały nieoczekiwane konsekwencje. Naukowcy zaobserwowali, że niższa zawartość aerozoli przełożyła się na większą liczbę cyklonów tropikalnych powstających w regionie - zanotowano ich o 33 procent więcej niż w ubiegłych latach. Z drugiej strony, większe zanieczyszczenie okazało się powiązane z rzadszym o 14 procent występowaniem tego groźnego zjawiska pogodowego nad północno-zachodnim Pacyfikiem.
- Ograniczanie ilości aerozoli w powietrzu jest korzystne dla naszego zdrowia, ale okazało się, że może mieć nieoczekiwane konsekwencje - tłumaczy Hiro Murakami z NOAA, główny autor badania. - To trochę jak rzucanie palenia, które również ma skutki uboczne.
Gwałtowniejsze cyklony, silniejsze huragany
W przeciwieństwie do wielu innych zanieczyszczeń, w tym gazów cieplarnianych, cząsteczki aerozoli nie powodują ocieplania klimatu. Wręcz przeciwnie, ich niewielkie powierzchnie odbijają światło słoneczne, powodując lokalne ochłodzenie. Gdy zawartość aerozoli spada, do oceanu dociera więcej światła, a co za tym idzie, woda mocniej się nagrzewa. To właśnie wysoka temperatura powierzchniowych wód oceanicznych jest jednym z głównych czynników formowania się cyklonów tropikalnych.
Badanie wykazuje ponadto, że cyklony coraz łatwiej przybierają na sile, co zwiększa prawdopodobieństwo przekształcania się ich w groźne huragany i tajfuny. Tak wyraźne zmiany w cyrkulacji powietrza na półkuli północnej, przyczyniły się również do ograniczenia procesu formowania się cyklonów na półkuli południowej.
W następnych dekadach, trend ten może się zmienić. Zgodnie z przewidywaniami badaczy, na proces formowania się cyklonów coraz wyraźniejszy wpływ będzie miała zwiększająca się zawartość gazów cieplarnianych w atmosferze. Burz będzie mniej, ale za to staną się one jeszcze silniejsze.
Plusy istotniejsze niż minusy
Jak zaznacza Murakami, wyniki badania nie oznaczają, że powinniśmy zaprzestać działań na rzecz ograniczania emisji aerozoli do atmosfery.
- Zanieczyszczenie powietrza stanowi ogromne ryzyko dla ludzkiego zdrowia - wskazuje naukowiec. - Nasze wyniki wskazują przede wszystkim na potrzebę świadomego tworzenia polityki klimatycznej, która uwzględnia wszystkie skutki poszczególnych oddziaływań.
Źródło: NOAA, CNN, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock