Rekordowo ciepły luty nie jest zwykłą anomalią, ale skutkiem zmian klimatycznych zachodzących na całym świecie. Profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu tłumaczył, że w walce z globalnym ociepleniem coraz trudniej będzie nam liczyć na oceany - ta naturalna "chłodnica" naszej planety sama staje się coraz cieplejsza. Naukowiec ostrzegł, że skutki zmian klimatycznych odczujemy wszyscy.
Jak przekazał Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, tegoroczny luty okazał się najcieplejszy od początku prowadzenia pomiarów. Według wstępnych wyliczeń uśredniona obszarowa temperatura w kraju wyniosła 5,8 stopni Celsjusza, co oznacza, że przewyższyła średnią z lat 1991-2020 o 5,9 st. C. Pod względem termicznym większość dni w miesiącu przypominała raczej kwiecień niż luty czy nawet marzec.
Czytaj dalej: Oto wykres, który powinien nas niepokoić
Systemowa zmiana klimatu
Jak wyjaśnił profesor Bogdan Chojnicki z Pracowni Bioklimatologii Katedry Ekologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, tak duże odstępstwo nie może być uznane jedynie za pojedynczą anomalię, ale stanowi obraz systemowej zmiany klimatu.
- Oczywiście można powiedzieć, że rekordowo ciepły luty może się zawsze zdarzyć, ale teraz jest inna sytuacja. Styczeń był rekordowo ciepły na naszej planecie, innymi słowy ciepły luty nie jest zwykłą anomalią, tylko wpisuje się w obraz globalnego ocieplenia. I to trzeba traktować poważnie - powiedział
Doskonale widać to na przykładzie oceanów. Jak wynika z danych europejskiej agencji monitorowania zmian klimatu Copernicus Climate Change Service (C3S), średnia globalna temperatura oceanów w styczniu na obszarze poza akwenami polarnymi osiągnęła 20,97 stopnia Celsjusza.
- Oceany nigdy nie były tak ciepłe, przynajmniej od 1982 roku, od kiedy obserwujemy je w sposób systematyczny. Mieliśmy rekordowy grudzień 2023 r., a styczeń i luty 2024 r. okazały się jeszcze cieplejsze - dodał Chojnicki. - Widzę, że naukowcy w ogóle nie za bardzo wiedzą, jak wyjaśnić taką sytuację na Atlantyku - uzupełnił.
Jak wyjaśnił ekspert, gdy spojrzymy na historię dyskusji o zmianach klimatu, to wiele osób z kręgów naukowych wspominało, iż Ziemia ma naturalną "chłodnicę" w postaci oceanów, pokrywającą 71 procent jej powierzchni. Głębokie wody dysponują potężną pojemnością cieplną i mogłyby złagodzić te zmiany, ale same stają się coraz cieplejsze. Oznacza to, że przewidywania dotyczące kompensującej roli oceanów dają coraz mniej nadziei na naturalne wyhamowanie globalnego ocieplenia.
Upały po ciepłej zimie
Chojnicki wskazał również, że przeciętny mieszkaniec Polski, który postrzega zmiany klimatu jedynie z krajowej perspektywy ciepłej, krótkiej i bezśnieżnej zimy, musi pamiętać, iż mowa jest o najchłodniejszym okresie w ciągu całego roku.
- Teraz przyjdą okresy upalne. To jest sygnał, że cała średnia wartość temperatur wyraźnie przesuwa się, nie na zasadzie anomalii, tylko zmiany systemowej. Trzeba się liczyć z naprawdę wysokimi temperaturami w okresie letnim. Po drugie, jeżeli pojawi się brak opadów, to szanse na wystąpienie suszy będą o wiele większe - wyjaśnił.
Ciepły Ocean Atlantycki może spowodować w naszym rejonie geograficznym pojawienie się dużej masy wody w atmosferze. Chojnicki wytłumaczył, że niewykluczone, iż po okresie suszy będziemy mieli okresy z potężnymi opadami deszczu. Doprowadzi to do sytuacji, w której susze mogą spowodować straty w rolnictwie, a intensywne opady doprowadzą do rozmycia gleby, nagłych wezbrań wód i powodzi błyskawicznych.
- Często mówi się, że do zmiany klimatu możemy się dostosować. Tylko, że proszę pamiętać, iż mówimy o całym świecie. Rekordowo ciepły luty jest objawem wzrostu temperatury na całym globie. Prognozy są takie, że tam, gdzie jest dużo wody, może jej być jeszcze więcej, a w tych miejscach, gdzie jest susza, tej wody może być jeszcze mniej. Nie cieszyłbym się z tych zmian - podsumował naukowiec.
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jaga_